„Jak minął? Szybko. Za szybko” - tak mówią o VII Rajdzie dla Życia jego uczestnicy, którzy właśnie dotarli do Krakowa, celu swojej podróży.
Rajd ruszył z legnickiej katedry około godz. 10.00 w poniedziałek 25 lipca, a już w piątek w godzinach południowych dotarł do Krakowa. Trasa nie była długa – raptem 380 km. Jechali m.in. przez Wrocław i Częstochowę. Dla rowerzystów oznaczało to pokonywanie dziennie od 70 do 90 km.
- To minęło bardzo szybko. Tak naprawdę zanim się kolarze zdążyli wdrożyć w pewien rytm, zanim się mięśnie przyzwyczaiły do wysiłku, już kończymy rajd - mówi Anna Zenka, rzeczniczka VII Rajdu dla Życia.
Po drodze, podobnie jak podczas poprzednich edycji, wydarzyło się wiele dobrego i trochę złego. To ostatnie to np. mała kraksa zakończona pobytem u lekarza czy dokuczliwy deszcz na trasie. Z tych dobrych rzeczy uczestnicy wymieniają m.in. zaangażowanie sklepikarza w jednej z wsi, który dał im bezpłatnie wodę, czy pogubienie się w uliczkach Częstochowy, które zaowocowało wyjechaniem w dobrą ulicę w momencie, w którym przejeżdżała akurat kolumna aut z papieżem Franciszkiem.
Uczestnicy wzorem poprzednich lat rozdawali ulotki, gazety i inne materiały promujące ideę pro-life.
Końcem trasy będzie jednak nie tyle samo miasto Kraków, co Światowe Dni Młodzieży. Dlatego młodzi zostają w mieście, by uczestniczyć w najważniejszych wydarzeniach, czyli wielkim czuwaniu w podkrakowskich Brzegach oraz Eucharystii w niedzielę rano.
Grup jadących do Krakowa było w tym roku trzy – jedna z Lublina, jedna z Katowic i jedna z Legnicy. Wszyscy łącznie mieli do pokonania 1030 km, jadąc przez 11 diecezji i 7 województw. Wszystkie łączyło hasło „Życie trzeba obronić”. Osobą, która użyczyła swojego wizerunku do promocji rajdu, był w tym roku Sławomir Szmal, bramkarz reprezentacji Polski w piłce ręcznej.