Prolajferzy tłumaczą, skąd bierze się agresja przeciwko obrońcom życia.
Do zdarzenia doszło zaledwie dwa dni po postawieniu tej instalacji. Dzięki przychylności ks. Mariana Ziei, proboszcza parafii pw. św. Joachima i Anny w Legnicy, wystawa antyaborcyjna została powieszona wieczorem w sobotę 7 maja. 9 maja okazało się, że plakaty o wymiarach ok. 185x270cm nie zostały pocięte, zalane farbą czy rozerwane, jak miało to miejsce w innych miastach kraju, lecz zniknęły całkowicie.
Wszystkie plastikowe zapinki zostały porozcinane, a banery zniknęły. Od razu zgłoszono to na Policję. Funkcjonariusze mają nadzieję na znalezienie sprawców, ponieważ od niedawna funkcjonuje w mieście nowy monitoring skrzyżowań. To skrzyżowanie należy do najbardziej ruchliwych w mieście, bo po pierwsze biegnie tędy główna arteria wjazdowa do miasta od strony Jawora i autostrady A4, a po drugie znajduje się przy największym legnickim centrum handlowym. Dziennie kościół mija więc kilkadziesiąt tysięcy osób.
Wartość ukradzionych 9 banerów oszacowano na 1700 zł. - Ale nie o same koszty tu chodzi - mówi Mateusz Maciejewski z fundacji Pro - Prawo do Życia. Wolontariusz wystawy zwraca uwagę na bardzo mocne oddziaływanie społeczne banerów.
Mateusz i Urszula Maciejewscy zapowiadają kolejne wystawy Jędrzej Rams /Foto Gość - Przy wcześniejszych wystawach w innych parafiach w Legnicy do wolontariuszy bezpośrednio i pośrednio dochodziły głosy sprzeciwu wobec akcji uświadamiania społeczeństwa i odkłamywania prawdy o procederze uśmiercania dzieci w łonach matek w polskich szpitalach i klinikach ze składek każdego z nas. Na Facebooku jedna grupa wręcz obelżywie wypowiadała się na temat wystaw fundacji w mieście i żądała jej całkowitej likwidacji - mówi Mateusz Maciejewski.
Ks. Janusz Wilk, organizator m.in. legnickiego Marszu dla Życia, mówi, że badania pokazują, iż częściej o zmianie postawy w sprawie aborcji decyduje taka negatywna wystawa niż pozytywna promocja życia.
- My podczas Marszu dla Życia czy podczas ogólnopolskiego Rajdu dla Życia stawiamy na przekaz pozytywny. Ale fakty mówią za siebie. Myślę, że gniew, agresja słowna kierowana w kierunku wystawy czy też przeciwko obrońcom życia bierze się z prostej przyczyny. Człowiek, który zobaczy okropieństwo mordowania dziecka w łonie matki, a który do tej pory popierał piękne słowa: "aborcja", "prawo do wyboru", nagle widzi, za czym był, co popierał. I tutaj rodzi się w nim wstyd, agresja, gniew i kieruje je w kierunku wystawy - mówi ks. Janusz Wilk.
Wcześniej wystawa była m.in. w parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego na os. Piekary oraz w parafii pw. św. Tadeusza Apostoła. W obu przypadkach proboszczowie byli atakowani bardzo licznymi telefonami i osobiście, przez przechodniów i parafian, którzy domagali się usunięcia drastycznych banerów z powodu rzekomo straszliwego oddziaływania na dzieci. Na te zarzuty wolontariusze mają jedną odpowiedź:
- Jest opinia psychologa, która mówi wprost, że małe dzieci nie rozumieją tej wystawy i po prostu, widząc ją, nudzą się. Dlatego uważam, że powoływanie się na wrażliwość dziecka jest po prostu nieodpowiednią reakcją rodziców. Dzieci po prostu przejmują w tym wieku reakcje rodziców jako własne - mówi Urszula Maciejewska.