Na Starych Piekarach od 60 lat modlą się Litanią Loretańską przy "swojej" kapliczce.
Trwa maj, miesiąc szczególnej modlitwy Litanią Loretańską. Jednym z przepięknych miejsc, gdzie zbierają się miejscowi, by codziennie chwalić Matkę Jezusa jest niewielka kaplica na Starych Piekarach w Legnicy. Niby jest to już miasto, ale nie da się ukryć, że ciągle tutaj jeszcze jest wieś.
Chodzi o ciąg zabudowań dawnej wsi Stare Piekary, które dzisiaj wiją się wzdłuż ulicy Pątnowskiej, a które to w 1984 roku zostały administracyjnie przypisane do większego sąsiada - Legnicy. Lecz oprócz pojawienia się nazw ulic, niewiele albo wręcz nic się nie zmieniło tak w zabudowie, jak i w sąsiedzkich relacjach. Bo to dzięki nim kapliczka powstała i nadal istnieje.
Murowana kapliczka stoi przy budynku dawnej szkoły podstawowej przy ul. Smolarskiej. Kapliczkę postawili już Polacy, w latach 50. XX wieku. Przed trzema laty została gruntownie wyremontowana, postawiono dookoła nowe, drewniane ogrodzenie.
- Sami się skrzynęliśmy, żeby ją zbudować. Byli to m.in. pan Rozbicki, Czuba, Witek. Cała wioska się składała. Tak samo było z remontem. Prym wiedli Stanisław Cedzidło i Tadeusz Molenda. Na koniec majówek zbieramy też pieniądze i zamawiamy dwie Msze święte za mieszkańców Starych Piekar. Jedną za żyjących, drugą za zmarłych - mówi pani Maria Piotrowska. Ona to wraz z imienniczką Marią Molendą dbają o codzienną gotowość kapliczki do modlitwy.
- Początkowo dla Matki Bożej, z czasem zaczęliśmy się spotykać też na nabożeństwach czerwcowych ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Stąd i obraz Matki Bożej Częstochowskiej jak i figura Jezusa - mówi pani Maria.
W maju codziennie o godz. 19.30 rozpoczyna się tutaj modlitwa Litania Loretańską. Zaczyna się to nawet trafne określenie, ponieważ najpierw śpiewane są pieśni maryjne, później sama litania a na koniec kilka bądź nawet kilkanaście pieśni ku czi Matki Bożej.
2016.05.09 Majówka na Starych Piekarach
Jędrzej Rams
- Skąd śpiewnik? To proboszcz się zlitował i wydrukował nam - śmieją się kobiety. Jest ich tutaj akurat 20. Kilka nastoletnich, reszta, jak mówią same o sobie, z drugiego pokolenia zamieszkującego na Starych Piekarach. A parafia do której należą to trochę zawsze była słynna przez Zakaczawie a teraz podwójnie niezwykła, bo przecież jest to ta pw. św. Jacka Odrowąża, ta w której doszło do cudu eucharystycznego. To jest powód do dumy u parafian, chociaż także i na tę chwilę obaw.
- Do tej pory na 15 sierpnia ksiądz do nas przyjeżdżał i właśnie przy kaplicy stawiał stół i odprawiał Eucharystię. A teraz to nie wiemy. Może nie będzie miał dla nas czasu? - pytają trochę mnie, trochę siebie nawzajem.
Ale to trudno wybiegać aż tak daleko w przyszłość. Może nawet i nie warto się zadręczać? Na tę chwilę plany obejmują spotkania majowe. A te mają swój rytm, odpowiedzialnych za zapalenie świec, posprzątanie no i prowadzenie. Jak u dobrych gospodarzy przystało.
- Może i dobrze, że jesteśmy trochę na uboczu miasta, to i nie ma komu demolować naszej kapliczki - rzucają pytanie w eter panie rozchodząc się do domów. Następne spotkanie już jutro. O ile pogoda pozwoli.
- Eee tam. Nieraz było brzydko, ale przyszłyśmy i jakoś tak Matka Boża ochroniła, tak że bez problemu dało się pomodlić - stwierdza stanowczo Maria Piortowska.
Majówka Stare Piekary
Jędrzej Rams