Internet podbija śmieszny film, jak bezradna Polizei nie potrafi powstrzymać fali imigrantów na granicy. Za to w Goerlitz profesjonalnie i skrupulatnie rewidowała przechodniów...
Na filmie wygląda to tak: na granicy grupa kilku nieuzbrojonych policjantów niemieckich stara się zatrzymać napierający na nich tłum ciemnoskórych. Policjanci rozstawiają szeroko ręce, miotają się od lewa do prawa. Tłum podchodzi zrazu nieufnie, ale nikt się nie zatrzymuje. W końcu jeden z imigrantów ostrożnie omija stojącego na skraju policjanta. W jego ślady natychmiast idą inni. W końcu tłum jak rzeka oblewa niemiecką Polizei - bezradną, zrezygnowaną, milczącą. Z już opuszczonymi rękami. Film ilustrowany jest salwami śmiechu oglądających go widzów.
Nie pisałbym o tym w ogóle, gdyby nie moja niedawna wizyta w Goerlitz. Most Staromiejski przeszedłem, bo zainteresował mnie happening urządzony po drugiej stronie Nysy. Zrobiłem kilka fotografii młodym ludziom, zachęcającym czy zniechęcajacym do czegoś - to bez znaczenia. Happening zabezpieczała niemiecka policja: kilkudziesięciu ludzi i kilka oznakowanych radiowozów. Minął mnie młody chłopak z reklamówką, idący w kierunku zbiegowiska. Usłyszałem za nim krzyki, a później zobaczyłem biegnących 8 (ośmiu!) policjantów. Zatrzymali chłopaka, otoczyli, zażądali dokumentów, przeszukali jego i reklamówkę.
Przyglądałem się temu z zainteresowaniem. Jak kilku innych przechodniów. Ale tylko ja miałem na sobie aparat fotograficzny. Więc i mnie otoczyło ciasno 6 (sześciu!) policjantów. To, że zażądali ode mnie dokumentów, wcale mnie nie zdziwiło. Zdziwiło mnie, że zażądali pokazania zdjęć, które zrobiłem, oraz znajomości niemieckiego. Ich żądania przedstawione były w takiej formie, że poczułem się nieswojo. Przecież zdjęcia były prywatne, robione prywatnym aparatem, a ciasny wianek mundurowych krzyczących na mnie w języku Goethego, przywoływał najgorsze skojarzenia.
Ostatecznie zdecydowali się na angielski. Zabrali mi dokumenty. Ktoś głośno sprawdzał je na boku przez krótkofalówkę, ktoś inny skrupulatnie zapisywał moje dane w notatniku. Przez cały ten czas otaczało mnie sześciu uzbrojonych policjantów niemieckich. Na koniec kazano mi skasować komisyjnie zdjęcia, na których policjanci biegną za chłopakiem z reklamówką. Wytłumaczyli, że takie fotki są nielegalne. Kiedy wracałem na Most Staromiejski, rewizja chłopaka się jeszcze nie skończyła.
Byłbym zapomniał o tym incydencie, gdybym przypadkiem nie natknął się na film z bezradnymi policjantami wśród ignorujących ich imigrantów. I myślę, że gdyby tam, na moście z imigrantami, byli ci sami policjanci z Goerlitz, nie tak łatwo byłoby tłumowi skompromitować niemieckich stróżów prawa. Może czas pomyśleć o przenosinach, jakiejś zamianie kadr? Cyba wszystkim by to wyszło na dobre.