W całkowitej ciszy i ciemności, ponad 700 m pod ziemią, ikona Światowych Dni Młodzieży była pretekstem do modlitwy za tych, którzy zginęli w kopalniach Polskiej Miedzi.
Dokładnie o północy z 15 na 16 marca ruszyła w dół szybu klatka z wolontariuszami campusu Lubin, księżmi i dziennikarzami. W ten sposób rozpoczęły się jedne z najbardziej niezwykłych odwiedzin podczas światowej peregrynacji symboli ŚDM. Miejscem, do którego zawędrowały symbole, był bowiem najstarszy zakład górniczy całego Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi - ZG Lubin.
- Bardzo chcieliśmy przyjechać tutaj, by pomodlić się z wami, ciężko pracującymi ludźmi, którzy są narażeni na niebezpieczeństwo. Chcieliśmy pomodlić się też szczególnie za tych, którzy przez tyle lat wydobycia miedzi w Lubinie zginęli tutaj, na dole - mówił ks. Jacek Saładucha, koordynator przygotowań do ŚDM w campusie Lubin.
Krzyż ze względu na gabaryty pozostał na powierzchni, ale w bardzo symbolicznym miejscu, ponieważ przy kaplicy pw. św. Barbary, która mieści się tuż przy szybie transportowym zwożącym górników na dół. Dwóch górników w strojach galowych objęło przy nim wartę.
- Jestem katolikiem i ani przez chwilę nie zastanawiałem się, czy podjąć się tej asysty. To było dla mnie naturalne. Trzeba to czuć, że przyjeżdża krzyż papieża. To był zaszczyt, czułem się wyróżniony. Liczyłem na to, że uda mi się zmówić kilka modlitw w intencji rodziny, kolegów, bo pracują na ciężkim oddziale. I się udało - mówi Jarosław Pyrtak, zastępca sztygara oddziałowego na oddziale G2.
Krzyż pozostał na powierzchni, przy kaplicy poświęconej św. Barbarze. Wszyscy górnicy idący do szybów mijają to miejsce Jędrzej Rams /Foto Gość Tymczasem ikona została zabrana na dół, najpierw na głębokość 610 m pod powierzchnią ziemi. Pierwszym miejscem, do którego zawitała ta niecodzienna podziemna pielgrzymka, był oddział naprawczo-serwisowy C11. Po krótkim opowiedzeniu, co to za ikona, zmówiono modlitwę, a następnie każdy chętny mógł podejść i przez chwilę samemu pomodlić się przy wizerunku Matki Bożej. Wielu górników z szacunkiem przyklękało, uchylało kaski ochronne i dotykało obrazu.
- Jestem bardzo zaszczycony i szczęśliwy. Podoba mi się ten pomysł. Pracuję tutaj już 25 lat i czuję dumę, że ikona jest tutaj. Wielu górników oddało cześć ikonie, ja też miałem tę możliwość. To bardzo wzruszający moment - mówi Zbigniew Płachta, sztygar zmianowy na oddziale przewozów.
To był jednak dopiero początek podziemnej wędrówki. Celem ostatecznym był przodek, gdzie górnicy na kilka minut odeszli od swoich maszyn, by powitać ikonę Salus Populi Romani i zmówić modlitwę za siebie i tych, co odeszli. Tutaj głębokość tuneli sięgała dużo poniżej 700 metrów pod powierzchnią ziemi. I także tutaj, w nienaturalnej dla życia na powierzchni ciszy, prawie w całkowitej ciemności, bo rozpraszanej jedynie światłem z ręcznych latarek, górnicy po kolei podchodzili, przyklękali i z szacunkiem dotykali ikony.
Ikona i górnicy czekający na wyjazd Jędrzej Rams /Foto Gość - Byłem w 1991 roku na ŚDM w Częstochowie. Później niespodziewanie pojechałem też do Denver. Nie spodziewałem się, że pojadę też na ŚDM do Rzymu w 2000 roku. Ale też nie spodziewałem się, że będę woził te symbole po diecezjach, m.in. tej legnickiej. W życiu bym nie powiedział, będąc wówczas w Częstochowie, że po 25 latach będę z tymi symbolami jeździł i trafię najpierw na najwyżej położone przejście graniczne w Polsce, czyli przełęcz Okraj, a kilka dni później będę z nimi kilkaset metrów pod ziemią w kopali miedzi. Nie wiem, czy nie lepiej powiedzieć, że to one mnie wiodą, a nie ja je wożę - mówił już w drodze powrotnej do szybu Mirosław Kosowan, kierowca busa wożącego symbole ŚDM.
Tak wygląda otoczenie ciężkiej pracy górników na przodu. W tej ciszy i ciemności ks. Damian Konieczny tłumaczył górnikom ideę peregrynacji ikony i krzyża Światowych Dni Młodzieży:
16.03.2016 r. Wizyta ikony ŚDM w kopalni miedzi ZG Lubin
Jędrzej Rams