Przedstawiciele Policji, Straży Granicznej i służb wojewody dolnośląskiego spotkali się w Zgorzelcu. Po 1,5-godzinnej konferencji ogłosili, że na Dolnym Śląsku nie ma zagrożenia ze strony uchodźców.
O spotkanie poprosił Paweł Hreniak, wojewoda dolnośląski. Wzięli w nim udział Jan Lach, z-ca komendanta głównego policji, oraz gen. bryg. SG Andrzej Kamiński, komendant Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej (NOSG).
Na briefingu prasowym, w obecności polskich i niemieckich dziennikarzy, oświadczyli, że na terenie powiatu zgorzeleckiego nie ma zagrożenia ze strony imigrantów.
Temat obecności po polskiej stronie Nysy uchodźców rozbudził emocje po tym, jak kilka dni temu pracownicy jednej z ochroniarskich firm zatrzymali w Zgorzelcu obywatela Syrii. Patrol z psem wylegitymował obcokrajowca i przekazał go Straży Granicznej.
Informacja o tym zdarzeniu obiegła polskie media. Wiele osób, głównie mieszkańców powiatu zgorzeleckiego, poczuło się zagrożonych, mając na uwadze informacje płynące z niemieckich mediów, a dotyczące molestowania kobiet przez zamieszkałych tam uchodźców.
Dziś zarówno wojewoda dolnośląski, jak i z-ca komendanta głównego policji oraz komendant NOSG zapewniali, że ze strony uchodźców nic mieszkańcom Dolnego Śląska nie grozi. - Nie mamy żadnych informacji o wykroczeniach czy przestępstwach przez nich popełnianych. Na tym terenie jest spokój i mam nadzieję, tak nadal będzie - mówił komendant Jan Lach.
Mimo tych uspokajających oświadczeń poinformowano, że na teren powiatu zgorzeleckiego wyjdzie więcej patroli policyjnych oraz mieszanych, prowadzonych we współpracy ze Strażą Graniczną. - Będzie to służyło wyłącznie uspokojeniu nastrojów społecznych i zapewnienia poczucia bezpieczeństwa na najwyższym poziomie. Nie jest natomiast wynikiem jakiegokolwiek zagrożenia - zapewniał wojewoda dolnośląski.
Obecnie na terenie sąsiedniej Saksonii przebywa ok. 40. tys. osób zarejestrowanych jako uchodźcy. Wszyscy są ulokowani w specjalnych ośrodkach. Jak informuje komendant Andrzej Kamiński, wszyscy są tam informowani, że nie wolno im przekraczać granicy z Polską. Przyznał jednak, że takie przypadki mogą się zdarzać.
- Może to być np. jednostkowy wypad po tańsze papierosy, które tam kosztują ok. 5 euro. Poza tym nie wszyscy uchodźcy przebywający w ośrodkach mają dobrych tłumaczy, a część to analfabeci. Z tego tytułu może się zdarzyć, że ktoś z nich mniej lub bardziej nieświadomie przekroczy granicę naszego kraju - tłumaczy gen. Kamiński.
Zatrzymany przez patrol ochroniarski Syryjczyk, który kilka dni temu znalazł się w Zgorzelcu, jak się okazało, miał prawo pobytu w Niemczech. Został pouczony i odesłany do ośrodka, w którym go zakwaterowano.
Wobec osób, które go zatrzymały, toczy się postępowanie przygotowawcze pod nadzorem prokuratora. Ma ono za zadanie sprawdzić, czy patrol ochroniarski miał prawo do zatrzymania syryjskiego uchodźcy.