Ks. Krzysztof Wiśniewski mówi, co jest główną ideą rekolekcji powołaniowych.
Jędrzej Rams: Na rekolekcje powołaniowe przyjeżdżają chłopcy, którzy nie zawsze chcą być w przyszłości klerykami, a potem księżmi. Dla takich też jest miejsce na takich rekolekcjach?
Ks. Krzysztof Wiśniewski: Przyjmujemy podstawowe założenie, które przedstawiałem uczestnikom rekolekcji zaraz na początku, że powołuje tylko Bóg, a zatem nikt się nie może się „zarazić” powołaniem do kapłaństwa od osób już powołanych. Sam przyjazd do seminarium nikomu takiego powołania nie da. Chociaż z pewnego punktu widzenia, to może by było bardzo korzystne. To by było ciekawe i sprytne, gdyby istniał taki „wirus” powołaniowy, który moglibyśmy rozpylić, tak że każdy kto by przyjechał na rekolekcje, wyjeżdżałby ze świadomością, że jest powołany do kapłaństwa. Tak jednak nie jest. Jeśli Pan Bóg kogoś nie wzywa, to choćby był na 50 rekolekcjach, jeśli nie jest wezwany do kapłaństwa, księdzem się nie stanie. Dla tych zaś, którzy są powołani, rekolekcje są wielką pomocą w dostrzeżeniu tego faktu. Mamy więc w sobie takie przekonanie, że pośród tych, którzy przyjeżdżają, jest może i wielu, do których Pan zwraca się wezwaniem do kapłaństwa, ale i niejeden, którego Pan wzywa do innej drogi. Wskazuje im inną misję i pomoże ją rozpoznać. Nam chodzi o to, żeby chłopcy uczestniczący w rekolekcjach mieli szansę oderwania się od szumu świata na tyle, żeby zwrócili większą uwagę na głos Boga dany w konkretnym Słowie, w znakach sakramentalnych i wspólnocie Kościoła. Dwie doby, które tu przeżywają, służą w sumie temu, by pomóc młodym wejść w kontakt ze słowem Bożym i słuchać, co powie Bóg.
Czy w tym czasie nagle klerycy stają się milsi dla siebie, posłuszniejsi wychowawcom?
W czasie tych zimowych rekolekcji to klerycy pełnią funkcję animatorów odpowiedzialnych za przebieg spotkań, liturgii, modlitw, rozmów. Oni również troszczą się, jak wychowawcy, o potrzebną dyscyplinę, o punktualność, o dobrą atmosferę. Program rekolekcji jest specjalnie przygotowany dla uczestników. Nie odzwierciedla typowego dnia formacji w seminarium. Inaczej jest w marcu i w listopadzie, kiedy są rekolekcje dla maturzystów, którzy poważnie rozważają już możliwość wstąpienia do seminarium duchownego. Wówczas dni skupienia są zintegrowane ze zwyczajnym programem dnia wspólnoty kleryckiej. A klerycy? Myślę, że nie muszą wkładać wielkiego wysiłku, by „nagle stawać się lepszymi”. Nie wchodzą w jakąś pozę. Wiem, że daje im to wiele osobistej radości, gdy własnym świadectwem i zaangażowaniem mogą inspirować młodszych do odważnego pójścia za głosem powołania.
Podczas rekolekcji młodzi mają możliwość przeżyć, często po raz pierwszy w życiu, pięknie przygotowane nabożeństwa czy liturgie.
Żeby doświadczyć Pana Boga, co jest kluczowe na drodze wiary, potrzebujemy wykorzystać wszystkie nasze uzdolnienia do kontaktu z innymi. Jesteśmy uzdolnieni nie tylko przez słuch. Również poprzez wzrok, powonienie, smak i dotyk. Oczywiście, rozum to ogarnia i porządkuje. Tak to widzimy w historii biblijnej i tak też odczytujemy w naszej historii, że Pan Bóg pozwala ludziom doświadczyć Jego bliskości konkretnie i namacalnie. Dokonuje się to w sposób bardzo bogaty przez przepowiadanie i słuchanie słowa Bożego, doświadczenia wzrokowe, zmysły wewnętrzne, odczuwanie duchowej bliskości we wspólnocie. Dlatego podczas rekolekcji jest czas na liturgię, na sakramenty, na słuchanie katechez i dzielenie się Słowem, na adorację eucharystyczną w ciszy, ale także na adorację Krzyża i modlitwę uwielbienia w pięknie przygotowanej scenerii, przy wzruszających pieśniach. Wierzymy, że Pan Bóg dotyka nas mocą Słowa, mocą Znaków i mocą Wspólnoty.
Przyjeżdżają młodzi w różnym wieku na różnym etapie rozeznawania powołania życiowego...
Kiedy przyjeżdża młodzież na rekolekcje zimowe, to mamy świadomość, że są oni zróżnicowani pod względem dojrzałości osobowej i rozwoju wiary. Są zazwyczaj między 14. a 20. rokiem życia. Staramy się więc, by w programie były momenty kontemplatywne, ale i też takie punkty jak rozmowa o słowie Bożym, praca w grupach tematycznych, nauka śpiewu. Kiedy uczestnicy są starsi, bardziej świadomi siebie i nastawieni na szukanie głosu Boga, to wówczas absolutny prymat dajemy słowu Bożemu, rezygnując z wielości form pobożności na rzecz przedłużonego czasu adoracji Pana i osobistej medytacji Ewangelii.
W domu też można posłuchać słowa Bożego…
To prawda, ale w praktyce okazuje się, że wcale nie jest to takie proste. Jakoś w domu trudno jest młodzieży wyłączyć telewizor czy komputer. Trudniej się oderwać od telefonu, od sieci. A tu w seminarium młodzi są na tyle nawzajem zainspirowani i zmotywowani, że mają odwagę trochę odłożyć na bok ten nieustający kontakt z ich światem. Zaczynają ufać mocniej, że jedno spotkanie z Bogiem daje więcej, niż gdyby mieli siedem miliardów znajomych na portalu. Głos siedmiu miliardów znajomych nie da tego światła, co jedno słowo Boga.