28-letnia pracownica agencji reklamowej wykorzystała zdjęcie zabitego manifestanta do promocji wódki. "Nie miała głębszej wiedzy historycznej".
Leopold Tyrmand w "Dzienniku 1954" napisał, że za sto lat nikt nie uwierzy w zbrodnie Andrieja Wyszyńskiego, prokuratora w procesach politycznych w ZSRR z lat 30. ub. wieku. Tyrmand nie miał racji. Nawet za sto lat ludzie nadal będą wierzyć, że prokurator Wyszyński był krwawym katem. Tylko, że będą przy tym pewnie wzruszać ramionami. Mówić: "Ale co nas to obchodzi?". Obojętność jest gorsza od niedowierzania.
W sierpniu 1982 r. w Lubinie doszło do masakry protestujących przeciwko stanowi wojennemu w pierwszą rocznicę Porozumień Sierpniowych. ZOMO zabiło trzech demonstrantów. Tyle fakty. Nie oddają skali zezwierzęcenia zomowców, nie oddają strachu uciekających przed "grupami pościgowymi" ludzi. Potem wszyscy mówili, że o tej zbrodni nikt nigdy nie zapomni. Że na zawsze będzie w pamięci Polaków.
Pamiętamy. Ale coraz więcej z nas wzrusza na to ramionami. Z tej obojętności rodzą się demony ignorancji i lekceważenia. To dlatego nie było protestów, kiedy zniknął głaz upamiętniający miejsce śmierci jednego z zamordowanych na lubińskich błoniach.
To dlatego ta młoda osoba z agencji reklamowej mogła sobie pozwolić na ignorancję. Jak sama przyznała, "nie posiada głębszej wiedzy historycznej". To dlatego miała być obojętna na wstrząsające zdjęcie zabitego, którego koledzy w panice wynoszą spod kul zomowców.