Autorka słynnej reklamy wódki wykorzystującej fotografię z tragicznych wydarzeń lubińskich otrzymała zarzuty prokuratorskie.
Prokuratura w Legnicy postawiła zarzut zniesławienia jednego z trzech mężczyzn z fotografii wykorzystanej w reklamie "Extra Żytnia", a która została zrobiona podczas tzw. zbrodni lubińskiej w Lubinie w 1982 roku.
Zarzuty usłyszała Marta S., 28-letnia mieszkanka Olsztyna. To ona na zlecenie agencji reklamowej przygotowała materiały do promocji wódki "Extra Żytnia". Grozi jej rok pozbawienia wolności, a także kara grzywny.
Prokurator Liliana Łukasiewicz potwierdziła, że kobieta przyznała się do winy. Tłumaczyła, że ze względu na młody wiek, nie miała wystarczającej wiedzy o stanie wojennym i wydarzeniach, które miały miejsce w 1982 roku w Lubinie. W prokuraturze powiedziała, że żałuje tego, co się stało.
Przypomnijmy: w połowie roku ukazała się reklama wódki z podpisem "Kac Vegas? Scenariusz pisany przez Żytnią", a dołączona była do ilustracji mężczyzn niosących ciało innego.
Zdjęcie to zostało wykonane przez Krzysztofa Raczkowiaka podczas wydarzeń nazwanych zbrodnią lubińską, czyli krwawo stłumionej antyrządowej manifestacji w Lubinie w sierpniu 1982 roku. Niesionym mężczyzną był Michał Adamowicz, jedna z trzech ofiar tamtych zdarzeń.
Do haniebnej publikacji doszło na kilka dni przed kolejną rocznicą Wydarzeń Lubińskich. Doszło do nich 31 sierpnia 1982 r., kiedy to kilka tysięcy mieszkańców Lubina zebrało się w pokojowej manifestacji zorganizowanej w drugą rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych pomiędzy NSZZ „Solidarność” a władzami PRL.
Od kilku miesięcy trwał wprowadzony 13 grudnia 1981 r. stan wojenny. Obowiązywały wszystkie związane z tym represje.
Dla komunistów nie była to pokojowa manifestacja, tylko polityczna prowokacja. Do Lubina ściągnięto dodatkowe siły milicji, Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO) i kilka wozów opancerzonych z działkami wodnymi. Miasto odcięto od świata. Zomowcom wydano ostrą amunicję.
Zaczęły się niczym niesprowokowane ataki na manifestujących. Ulice Lubina stały się areną polowania na demonstrantów, w tym kobiety i dzieci.
W wyłapywaniu ludzi prym wiodły tzw. grupy rajdujące, kilkuosobowe drużyny zomowców w milicyjnych nyskach. W trakcie rozpędzania demonstrantów użyto broni.
Na plantach pomiędzy rynkiem a osiedlem Przylesie od milicyjnych kul zginęło trzech mężczyzn: Andrzej Trajkowski, Mieczysław Poźniak i Michał Adamowicz.
Do dziś nie udało się ustalić, kto strzelał. Kilkadziesiąt lat po zbrodni prawomocnymi wyrokami skazano trzech oficerów milicji dowodzących akcją.