W byłym opactwie cystersów w Krzeszowie odbędzie się "pogrzeb" jednego z nich...
Od dawna byłe opactwo w Krzeszowie na Dolnym Śląsku jest nie tylko diecezjalnym sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, ale przede wszystkim miejscem z ciekawą historią. Można ją poznać, zwiedzając z przewodnikami np. bazylikę mniejszą pw. Wniebowzięcia NMP, zwaną Perłą Baroku, kościół św. Józefa czy Kalwarię Krzeszowską.
Od kilku lat oferta zwiedzania wyraźnie się zwiększyła. Można wziąć udział w przejściach po strychach kościoła pw. św. Józefa, gdzie Niemcy pod koniec II wojny światowej ukryli część zbiorów tzw. berlinki, albo po strychach bazyliki mniejszej. Można nawet wejść do wnętrza ogromnych organów Michaela Englerta.
Kilka razy do roku odbywają się ciekawe inscenizacje. Wówczas "pojawiają" się w byłym opactwie jego budowniczy m.in. opat o. Bernard Rosa czy twórca malowideł Michael Willmann.
Przed uroczystością Wszystkich Świętych przewodnicy zapraszają na niezwykłą przygodę związaną z ceremonią pogrzebową jednego z cysterskich zakonników. Rozpocznie się ona 31 października o 21.00.
Będzie można dowiedzieć się o szerokim kontekście liturgicznym pochówku oraz dlaczego trumny mają prawie identyczny wygląd, a także dlaczego cystersa chowano w habicie, z kapturem na głowie i bez butów.
Do dzisiaj, mimo upływu ponad 200 lat od kasaty zakonu, w podziemiach można zobaczyć kilkadziesiąt trumien ze doczesnymi szczątkami cystersów. Jednak nie wszystkich, którzy są tam pochowani.
- Zakonnicy po ślubach wieczystych byli chowani w Krzeszowie pod prezbiterium. Tzw. konwersi, czyli jeszcze przed takimi ślubami bądź bracia zakonnicy, byli chowani pod nawą główną. Ale tam niestety dostępu nie mamy - mówi Krystian Michalik, przewodnik krzeszowski.
Wśród widocznych trumien znajdują się przynajmniej szczątki dwóch opatów m.in. opata Placyda Mundferinga, który narodził się dla wieczności w 1787 roku. On był budowniczym południowego skrzydła klasztoru.
W dostępnych podziemiach jest prawie 80 cysterskich trumien Jędrzej Rams /Foto Gość Zwiedzając podziemia, można zobaczyć, z jakim pietyzmem cystersi przygotowali m.in. krypty do pochówku kolejnych pokoleń zakonników pod prezbiterium. Przepięknie podświetlone są dzisiaj jedną z atrakcji sanktuarium w Krzeszowie.
Przez lata obecności cystersów codziennie jedna z Mszy świętych była sprawowana w intencji zmarłych współbraci. Dzisiaj kapłani diecezjalni pracujący na miejscu też podczas Eucharystii wspominają w modlitwie zakonników.
Cysterski sami bardzo dbali o pamięć m.in. o fundatorach swojego klasztoru. Na cześć księcia Bolka I od jego śmierci aż do 1810 roku, czyli opuszczenia Krzeszowa, jeden z zakonników przybierał imię Bolko.