Niektórzy pokonali setki kilometrów, ale nie żałowali – wychodząc z bazyliki w Legnickim Polu dostali od wójta... tatarskie uszy.
Wizyta w Legnickim Polu była mocnym puntem Ogólnopolskiego Zjazdu Regionalistów Polskich nad Odrą (11-13 września), nad którym patronat objął członek zarządu województwa dolnośląskiego dr Tadeusz Samborski, a wśród organizatorów znalazła się Rada Krajowa Ruchu Stowarzyszeń Regionalnych Rzeczypospolitej Polskiej. Na Dolnym Śląsku zjazd odbył się nieprzypadkowo – równo 70 lat temu wróciła na ten teren polska administracja. Tym samym Polacy objęli w posiadanie obce kulturowo dziedzictwo.
I tak je traktowali - masowo usuwano wszelkie przejawy niemczyzny, czego dziś często żałujemy, bo oprócz pomników pruskich władców zniknęły z przestrzeni publicznej np. całe cmentarze z wysokiej klasy pomnikami nagrobnymi. Dziś bijemy się w piersi, że tak być nie powinno, ale 70 lat temu skończyła się jedna z najkrwawszych w dziejach wojna, którą wywołali Niemcy, a Polacy padli ich ofiarą. Krzywdy paliły otwartą raną, wręcz zachęcano, by słowo „Niemiec” i „Niemcy” pisano małą literą. To się zmieniło.
- Obce dziedzictwo uznaliśmy w wymiarze europejskim i jest to rozwiązanie modelowe, które chcielibyśmy wyeksportować – mówił na zakończenie zjazdu dr Samborski. - Gdyby przyjęto je na Ukrainie, nie mielibyśmy sytuacji, że jeśli Ukraińcy honorują na przykład polskiego pisarza to tablica pamiątkowa jest tylko w jednym języku – ukraińskim. Jeśli na Dolnym Śląsku z identycznych względów chcemy oddać szacunek niemieckiemu twórcy, to tablica jest z reguły dwujęzyczna – po polsku i po niemiecku.
Dolny Śląsk jest regionem o tyle specyficznym, że jego mieszkańcy przyswoili sobie dziedzictwo (po)niemieckie i jednocześnie kultywują dziedzictwo przywiezione w bagażu osadniczym, głównie kresowe, bo to tutaj trafili w większości Polacy wysiedleni po 1945 r. z Ukrainy, Białorusi i Litwy. Ale trafili tutaj też górale czadeccy i polscy reemigranci z dawnej Jugosławii, ale nie jest to bynajmniej pełen obraz dolnośląskiej mozaiki regionalnej i etnicznej. Kresy w niej dominują. Do kresowego pochodzenia przyznaje się ok. miliona Dolnoślązaków.
Nieprzypadkowo z Dolnego Śląska wyszła akcja „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”. Groby Polaków na niszczejących cmentarzach na Kresach jadą ratować co lato setki osób, głównie młodzież szkolna, co daje nadzieję, że kresowe dziedzictwo Dolnego Śląska uda się zachować. Pewien chłopak trafił dzięki temu na grób przodków i tak się wzruszył, że płakał jak bór. A przed telewizorami płakały setki osób, których pozbawiono ojcowizny wysiedlając z domu rodzinnego lub którzy musieli uciekać z obawy przed siepaczami UPA.
Dolnośląskie kościoły to miejsca, gdzie są ślady tamtych dramatycznych wydarzeń – w formie tablic pamiątkowych. Ale to sanktuaria kresowych pamiątek także z innego powodu. Wiele z nich zdobią obrazy (nierzadko cieszące się czyniących cuda) i inne pamiątki z kościołów na Kresach. Kresowianie zabierali je, choć mogli wywieźć często niewiele. Bo „Bez Boga ani do proga”. Były wsie, które zdołały zabrać cale wyposażenie kościołów, co pozwalało im oswoić przestrzeń w nowym miejscu, gdzie przyszło im żyć.
Ale przecież Dolny Śląsk nie jest regionem, który Polska dostała prawem kaduka. Dowodem na to są mauzolea Piastów i ich fundacje, m.in. sanktuarium w Krzeszowie i zamek w Legnicy. A także bazylika w Legnickim Polu, która wzniesiono jako pomnik księcia Henryka Pobożnego. Poległ w bitwie pod Legnicą w walce z Tatarami, którzy wygrali tę batalie, ale nie posunęli się dalej, co należy traktować w kategoriach zwycięstwa.
Tatarzy rachowali poległych obcinając im uszy, co niemieccy mieszkańcy Legnickiego Pola przypominali obchodząc święto uszu. Warto było je wskrzesić i w Legnickim Polu taką próbę podjęto – wychodząc z bazyliki regionaliści dostali wypieki, m.in. w formie uszu. A potem dobrze nadstawiali uszu w kościele w Kościelcu, który zarekomendował im opowiadając o bazylice w Legnickim Polu ks. Stanisław Szupieńko, diecezjalny konserwator zabytków diecezji legnickiej.
Zobaczyli cudo – poprotestancki kościół z kilkupiętrowymi balkonami i wspaniałymi malowidłami, którym przydałaby się ręka konserwatora zabytków. Jeśli znajdą się ludzie z pasją, a regionaliści do takich należą, wkrótce się w Kościelcu pojawi.
Ostatni dzień zjazdu rozpoczęto Mszą św. sprawowaną po łacinie w rycie przedsoborowym w kościele NMP na Piasku we Wrocławiu.