Dwóch mężczyzn, Polak i Niemiec, reprezentowanych przez kancelarię adwokacką, zawiadomiło starostę wałbrzyskiego, że znaleźli zaginiony skarb z II wojny światowej. Starostwo traktuje sprawę bardzo poważnie.
Marika Tokarska ze starostwa w Wałbrzychu potwierdza, że do ich urzędu wpłynęło pismo w tej sprawie. Autorzy listu twierdzą, że wiedzą dokładnie, gdzie ukryto Złoty Pociąg. - Nie chcą tego zdradzić, dopóki nie będą mieć zapewnienia starosty, że dostaną 10 proc. wartości skarbu, jaki przewoził - wyjaśnia M. Tokarska.
Aby uwiarygodnić swoją tezę, autorzy listu podają kilka szczegółów. - Ich rzekome znalezisko to pociąg pancerny, który ma ok. 150 m długości. Są na nim zainstalowane stanowiska działek przeciwlotniczych. Wagony natomiast zawierają m.in. wartościowe przedmioty kultury materialnej oraz szlachetne kruszce - opisuje fragment listu Marika Tokarska. Rzeczniczka starosty mówi, że władze powiatu wałbrzyskiego podchodzą do tej sprawy bardzo poważnie.
- Informacja podana jest w sposób bardzo rzetelny. Wiele danych wskazuje na to, że znalezisko może okazać się faktem - uważa. Starosta powiadomił o zdarzeniu odpowiednie służby: policję, prokuraturę, straż pożarną i wojsko. - Chodzi o zapewnienie mieszkańcom powiatu bezpieczeństwa w przypadku, gdyby informacje okazały się prawdziwe. Pociąg pancerny to jednostka militarna. Nie wiemy, jakie zagrożenie może stwarzać - wyjaśnia M. Tokarska.
Dopóki jednak autorzy sensacyjnego listu nie otrzymają gwarancji od starosty, nie wskażą miejsca domniemanego ukrycia Złotego Pociągu. Co prawda, polskie prawo pozwala w takich przypadkach nakazać znalazcom wskazanie miejsca odnalezienia skarbu. Nie wiadomo jednak, czy starostwo w Wałbrzychu skorzysta z takiej możliwości. Na razie więc nie ma informacji, jaki teren miałyby zabezpieczyć powiadomione służby.
W środowisku lokalnych historyków i regionalistów komentujących tę sprawę często pada nazwa gminy Walim, gdzie podczas wojny powstał gigantyczny, tajemniczy kompleks podziemnych budowli o nazwie "Riese". Ale część mieszkańców Wałbrzycha jest sceptyczna wobec informacji o znalezieniu Złotego Pociągu.
- Takie sensacje to u nas codzienność. Za każdym razem to "pewniak". Ile już takich pewniaków było? - pyta lekceważąco Janusz Sawicki z Wałbrzycha. Władze powiatu liczą jednak na potwierdzenie się doniesienia. - Znalezienie Złotego Pociągu znacznie ożywiłoby ruch turystyczny. Bylibyśmy sławni na całym świecie - mówi Marika Tokarska.
Temat Złotego Pociągu podejmowany był nieraz przez dziennikarzy, regionalistów i poszukiwaczy przygód. Niektórzy jednak upatrywali miejsca jego ukrycia gdzie indziej. Np. Mirosław A. Figiel, wrocławski historyk sztuki, który pod koniec lat 90. ub.w. penetrował Dolny Śląsk w poszukiwaniu skarbów kultury ukrytych przez Niemców podczas ostatniej wojny, twierdził w 2012 r., że Złoty Pociąg musi być w Sudetach. - To, co jeszcze jest do odkrycia na Dolnym Śląsku, może być na ustach całej Europy i stać się sensacją z pierwszych stron gazet, nie tylko tu - uważał historyk.