- Możecie przychodzić na jego grób i prosić za niego, ale także prosić go o pomoc. Na pewno będzie wam pomagał tak, jak to było, gdy był waszym proboszczem - mówił bp Ignacy Dec na zakończenie Eucharystii.
Uroczystości pogrzebowe śp. ks. kanonika Krzysztofa Cebuli, zgodnie z jego wolą zapisaną w testamencie, odbyły się w Mieroszowie. Tam spoczęły jego doczesne szczątki. Mieroszów w tym czasie jakby zamarł w bezruchu. Bardzo dużo osób przyszło bowiem do świątyni pw. św. Michała Archanioła, by pożegnać zmarłego proboszcza.
W liturgii pogrzebowej wzięło udział ponad 100 kapłanów z całej wrocławskiej metropolii. Przewodniczył jej bp Ignacy Dec, a towarzyszyli mu bp Adam Bałabuch oraz bp Marek Mendyk z diecezji legnickiej. Ten ostatni był rocznikowym kolegą zmarłego kapłana.
- Z niedowierzaniem przyjęliśmy informację o śmierci naszego ks. Krzysztofa. Przyznam się, że dość długo nie mogliśmy się oswoić się z tą informacją. Wspominamy ks. Krzysztofa jako dobrego kolegę. Przyjaciela. Bardzo uczynnego, przyjaznego, z właściwym sobie poczuciem humoru. Był naszym seniorem, czyli kimś, kto w pewnym sensie nas reprezentuje, mobilizuje. Właściwie od pierwszych seminaryjnych dni budził nasze zaufanie. Będzie nam go bardzo brakować. Ale patrzymy na jego śmierć w kategoriach wiary. Wierzymy, że dobry Bóg przyjmie go do grona zbawionych - mówił bp Marek Mendyk.
W ostatniej drodze śp. ks. Krzysztofowi Cebuli towarzyszyło wielu parafian z miejscowości, w których przyszło mu pracować. Byli więc mieszkańcy Milicza, Mirska, Jedliny Zdrój i Walimia. Z Mirska przyjechali nawet przedstawiciele miejscowego chóru parafialnego.
- To był pobożny kapłan. Wierzę, że zostanie szybko oczyszczony i stanie przed obliczem Boga. - Możecie przychodzić na jego grób i prosić za niego, ale także prosić go o pomoc. Na pewno będzie wam pomagał tak, jak to było, gdy był waszym proboszczem - mówił bp Ignacy Dec na zakończenie Eucharystii.
O wrażliwości kapłana oraz o otwartości na innych dał świadectwo nietypowy uczestnik liturgii.
Żegnający śp. ks. Krzysztofa wspominali o jego serdeczności i otwartości Jędrzej Rams /Foto Gość - W piątek byłem w tutejszej przychodni. I podczas wizyty między mną a lekarzem wywiązała się rozmowa, w której najwięcej miejsca zajął wątek o tutejszym ciepłym, dobrym i serdecznym proboszczu. O niezwykłym proboszczu, który został tutaj wysłany z woli Boga dekretem biskupa Ignacego. Spotkałem się z ks. Krzysztofem na świętej Eucharystii na początku maja. Okazał mi wówczas wiele serdeczności. Przypomniał mi wówczas, że znamy się sprzed lat, gdy on jeszcze jako kleryk odwiedzał mnie na nabożeństwach ekumenicznych w naszej świątyni na Piaskach we Wrocławiu. Zawsze emanowało z niego ciepło i zapał służenia Chrystusowi, a zawiera się on w imieniu, które zostało mu nadane z opatrzności Bożej. Krzysztof, czyli Christoforos po grecku oznacza "niosącego Chrystusa". On go wam przynosił w zbawczym kerygmacie - mówił ks. mitrat Eugeniusz Cebulski, proboszcz parafii prawosławnej, której jedna z cerkwi znajduje się w sąsiedztwie Mieroszowa-Sokołowsku.
Podobne słowa o ks. Krzysztofie miał też ojciec duchowny dekanatu Głuszyca.
- Zawsze emanowała z niego dobroć, spokój i pogoda ducha. Osobiście jestem wdzięczny Panu Bogu, że mogłem współpracować z ks. Krzysztofem w Jedlinie Zdroju. Tam go po prostu polubiliśmy. Zawiązała się między nami pewna przyjaźń. W całym dekanacie był znany z otwartości i gotowości do pomocy. Nigdy nie mówił "nie mam czasu", "jestem zmęczony". Zawsze, gdy przyjeżdżaliśmy do Mieroszowa, on chciał nas jak najlepiej ugościć. Zawsze wracaliśmy stąd podbudowani. Księże Krzysztofie, nasz przyjacielu, żegnamy Cię z wielkim smutkiem i żalem, ale żegnamy po bratersku, po chrześcijańsku. Postaramy się nie tylko o tobie pamiętać, ale i modlić się za ciebie. Niech ta modlitwa za ciebie mobilizuje nas do lepszego życia - wspominał ks. Ryszard Uryga.