Litewska pielgrzymka do Santiago de Compostela jest już w Niemczech. Przez naszą diecezję Litwini szli pięć dni. Odwiedzili m.in. Polkowice, Chocianów, Bolesławiec, Lubań i Zgorzelec.
Kilkudziesięciu Litwinów wyruszyło w drogę 5 maja z miejscowości Żagary na północy ich kraju. Przemierzając Polskę dotarli także do parafii diecezji legnickiej. Najpierw pojawili się w Polkowicach, gdzie przyjęli ich na nocleg mieszkańcy par. Matki Bożej Królowej Polski.
Później przez Sobin i Nową Wieś Lubińską poszli do Chocianowa, stamtąd do Osłej, Bolesławca, Nowogrodźca, Uniegoszczy, Lubania, Gronowa i Zgorzelca. Tam Mostem Staromiejskim weszli na Oekumenische Pilgerweg. Cała trasa ich pielgrzymki – od miejscowości Żagary na Litwie do wybrzeża atlantyckiego – liczy ponad 4,6 tys. km! Przez całą drogę codziennie uczestniczą we Mszach św. i poznają nowych ludzi.
– To jest coś naprawdę niezwykłego. Każdego dnia inni ludzie. Nieprzypadkowi, bo prowadzi nas do nich Duch Święty – mówi Aldona Špucienė z Kłajpedy, jedna z pielgrzymujących. Pielgrzymi mówią, że każdego dnia Duch Święty prowadzi ich tam, gdzie są najbardziej potrzebni i gdzie są ludzie, których oni sami potrzebują. – Przychodzisz do cudzych serc, a zabierasz stamtąd w dalszą drogę już jakby swoje – mówią.
Pielgrzymi przyjmowani są głównie w parafiach. Nocują natomiast w szkołach, ośrodkach wypoczynkowych albo u parafian. W Polsce wszędzie czuli się jak u siebie, serdecznie podejmowani przez gospodarzy.
– Codziennie przychodzimy gdzieś na nocleg zmęczeni, pewni, że już na nic nie mamy siły oprócz snu. I wtedy sam nie wiesz kiedy, gadasz z nimi i gadasz, nagadać się nie możesz – śmieje się Ieva Indrišiūaité z Wilna.
Tam, gdzie ich przyjmowano, mieli zapewniony nocleg, posiłki i to, na czym im najbardziej zależało – Mszę świętą. Byli bardzo serdeczni i bezpośredni. Wszędzie podkreślali polską gościnność i pobożność. Na postojach najbardziej smakowały im pierogi, choć litewska kuchnia dobrze zna ten przysmak. Za to dla wielu nowością były pyzy i bigos.
Pielgrzymi niosą ze sobą ciężki, dębowy krzyż. Mają zamiar zostawić go w katedrze na końcu ich szlaku. Po drodze w jego niesieniu pomagają zwykli ludzie, chcący mieć choćby najmniejszy udział w ich wędrowaniu. – Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak ważne jest dla nas, że z nami idziecie ten kawałeczek. To nam dodaje sił i wiary – mówi Halina Kochańska, tłumaczka grupy na język polski.
Wszyscy niosą ze sobą intencje. Tym głównym – o pokój na świecie, Kościół i jedność chrześcijan, towarzyszą indywidualne. Rūta Bilevičiūte chce tą pielgrzymką zacząć nowe życie. Ieva Indrišiūaité szuka odpowiedzi na pytanie o swoje miejsce w życiu. Wszyscy modlą się za swoje rodziny pozostałe na Litwie, z którymi są w stałym kontakcie. Przed nimi całe Niemcy, a potem jeszcze Francja i Hiszpania z Pirenejami. W Santiago de Compostela mają być 16 października.