Panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek - tak wygląda pomnikowa rzeczywistość Legnicy.
W Legnicy, z dala od Śródmieścia, rozpoczęła się przebudowa placu Sybiraków, na którym stanie pomnik ofiar Sybiru. Miasto wyda na ten cel 2 mln zł. Pomnik ma być gotowy na 17 września, czyli symboliczny początek wielkiej kaźni na Syberii Polaków wywiezionych z Kresów Wschodnich II RP.
I nie ma co ukrywać: dobrze się dzieje, że w prawie stutysięcznym mieście, leżącym w sercu Dolnego Śląska, na który po II wojnie światowej trafiło tylu Sybiraków, będzie wreszcie miejsce na odpowiednie i uczciwe przypominanie straszliwego losu setek tysięcy Polaków.
Jest jednak jedno "ale". W tym samym mieście od przeszło 25 lat trwa nieustanna wojna "na górze" o usunięcie pomnika Iwanów, czyli pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej. Ten stoi w centrum, tuż obok Urzędu Miasta. Na usunięcie go na cmentarz, na kwaterę radziecką, nie ma ani pieniędzy, ani woli politycznej ze strony włodarza.
Sybiracy będą mieć pomnik, tak samo jak ci, którzy ich wywozili i męczyli w Kazachstanie, Workucie czy Kołymie. Chodzi o polityczną poprawność, by nie drażnić Rosjan? Ze strachu, że przyjdą do nas "zielone ludziki"? A może po prostu stara zasada: "Panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek"? Problem jest w tym, że Pismo Święte wyraźnie mówi też o takich ludziach, którzy chcą służyć na raz dwóm panom.
Komu służą władze Legnicy?