Nie trzeba pobierać krwi. Wystarczą PESEL i wymaz z ust zrobiony szpatułką, żeby uratować życie osobie chorej na złośliwą białaczkę. W tym przypadku Kamili z Lubina.
Kamila jest 36-letnią mieszkanką Lubina. Pięć miesięcy temu zasłabła. Badanie wykazało, że ma złośliwą białaczkę. Jej życie zawisło na włosku. Konieczny jest przeszczep szpiku kostnego od niespokrewnionego dawcy.
W sobotę i niedzielę (8 i 9 listopada) w lubińskiej Cuprum Arenie i Uczelni Zawodowej Zagłębia Miedziowego zorganizowano akcję rekrutacyjną dla potencjalnych dawców szpiku i komórek macierzystych. Od rana w obu miejscach ustawiały się kolejki chętnych.
Jedną z osób, które zdecydowały się zostać potencjalnym dawcą szpiku dla Kamili, była Klaudia z Polkowic. - O akcji dowiedziałam się z Facebooka. Już wcześniej widziałam prośbę o pomoc chyba dla dziewczyny ze Szklar. Wtedy nie zdążyłam się zarejestrować. Jak tylko dowiedziałam się, że można pomóc Kamili, natychmiast pojechałam do Lubina - opowiada.
Na miejscu wolontariuszki pomagały wypełnić ankietę, w której trzeba było podać m.in. informacje o swoim stanie zdrowia i przebytych chorobach. - Każdy z nas dostawał później szpatułkę, którą trzeba było zrobić wymaz ust. To wystarczyło, żeby otrzymać wiadomość, że zostało się potencjalnym dawcą szpiku - opowiada Klaudia.
W ten sposób w ciągu dwóch dni zarejestrowano prawie pół tysiąca osób. Mimo że akcja w Lubinie już się zakończyła, każdy nadal może zostać dawcą szpiku. Jedną z organizacji, która zajmuje się rekrutacją, jest Fundacja DKMS, współorganizator akcji w Lubinie.