Legnica jest pierwszym miastem w Polsce gdzie zaszczepiono i gdzie do dziś pielęgnowany jest kult jednej z największych kobiet średniowiecznej Europy, św. Hildegardy z Bingen.
Roman Tomczak: Kiedy przed laty zakładała Pani w Legnicy hildegardowe centrum, myślała Pani, że kult tej świętej będzie rozwijał się w Polsce szybciej, czy może satysfakcjonuje Panią obecne tempo?
Alfreda Walkowska: Ciągle mnie to nie satysfakcjonuje. Niedawno byłam w Toruniu, gdzie podczas dożynek uczestniczyło kilkanaście tysięcy ludzi. Sprzedaliśmy tam bardzo dużo książek św. Hildegardy, ale okazało się przy okazji, że ludzie nie znają tej świętej. Albo są tacy, którzy mają zamazany jej obraz. Nie wiadomo, co gorsze (śmiech). Moim zadaniem jest przekazywać informacje na jej temat i przesłanie św. Hildegardy. O jej dziele i o jej osobie. Bo dzieła nie da się oddzielić od osoby, absolutnie. Stąd moje starania o wydawanie jej książek. Żeby były warsztatem do pracy. Bo to, co widziałam w Toruniu, może być niebezpieczne. Ludzie starają się z tą Hildegardą coś robić i nie zawsze się to udaje. Za dużo zajmują się jednym obszarem, zaniedbując drugi. A Hildegardę trzeba podawać w całości.
Czy ciągle możemy dowiedzieć się czegoś nowego o tej świętej?
Myślę, że tak. To jest święta sprzed wieków, ale aktualna dzisiaj. To już jest ewenement! No, ale tak ze świętymi bywa. Doktor Kościoła, jedna z czterech kobiet doktorów w gronie 31 mężczyzn. Myślę, że ciągle odkrywamy Hildegardę. Nawet ja, która od ponad dwudziestu lat się nią zajmuję, ciągle ją poznaję, odkrywam. Ale nie chciałaby, żeby powstało wrażenie, że ona jest trudna w odbiorze. Nie jest. Tylko bardzo dużo jest tego materiału do ogarnięcia.
(Cały wywiad ukaże się w nr. 39 "Gościa Legnickiego")