Każdy dzień zaczynali od Mszy św. Swoim śpiewem zachwycali słuchaczy, a młodzieńczą radością życia imponowali Polakom. Nowogrodziec odwiedziła schola parafialna z Grodna.
Przyjechali na zaproszenie parafii pw. śś. Piotra i Pawła, choć tu, na miejscu, zajmowała się nimi chyba z połowa miasta. Siedemnaścioro członków scholi „Misterium” spędziło ponad tydzień w Nowogrodźcu. Choć zdarzało im się już nie raz odwiedzać polskie miasta, zgodni są co do jednego – niegdzie nie było tak dobrze, jak w Nowogrodźcu.
– Dzieci w ciągu tych kilku dni odwiedziły Kliczków, Wrocław, Krzeszów i Bolesławiec. Widziały Muzeum Ceramiki, gospodarstwo agroturystyczne i basen miejski. Do tego codziennie uczestniczyły w Eucharystii, wzbogacając ją śpiewem pieśni religijnych – w większości w języku polskim – mówi z podziwem ks. Krzysztof Słabicki, proboszcz w Nowogrodźcu. Siedemnaścioro gości przyjechało do miasta nad Kwisą w towarzystwie trzech opiekunów – współkierowniczki scholi Mariny Mikłaszewicz, Heleny Żegało – mamy jednej z dziewczynek oraz siostry zakonnej z Grodna.
Jak wyjaśnia Marina Mikłaszewicz, przygoda scholi „Misterium” z Nowogrodźcem zaczęła się od spotkania ich siostry z zakonnej z Urszulą Krzywdzińską, członkinią Ruchu Szensztackiego, podczas szkolenia animatorów w Świdrze pod Warszawą. – Sama nie wiem, jak się udało tak szybko zorganizować nasz przyjazd. Informacja o takiej możliwości wszystkich nas zmobilizowała. Polski konsul pomógł w zdobyciu wiz. Bez jego poparcia nie byłoby tak łatwo – mówi.
W Nowogrodźcu natomiast zmobilizowano wszystkich ludzi dobrej woli, aby jak najlepiej przyjąć białoruskich gości. Członkowie scholi z opiekunami wsiedli w Grodnie do pociągu, by kilkanaście godzin później wysiąść we Wrocławiu. Stamtąd gości odebrały polskie rodziny. Bo właśnie u rodzin miały mieszkać dzieci z „Misterium”. A tam czuły się jak w domu. – Powiem tylko tyle, że dzieci nie mówiły inaczej o swoich polskich opiekunach, jak tylko „moja druga mama”, albo „nasza polska mama”. To chyba wystarczy za cały komentarz – mówi z uśmiechem Marina Mikłaszewicz. – Proszę koniecznie napisać, że jesteśmy bardzo wdzięczni za to, jak nas tu przyjęto. To najpiękniejsze wakacje, jakie mieliśmy – domaga się Helena Żegało. Dzieci z Grodna codziennie uczestniczyły we Mszy św. w kościele parafialnym w Nowogrodźcu. Helena Żegało śmieje się, że to był ich warunek przyjazdu do Polski. A tak naprawdę, to te dzieci mogłyby uczyć pobożności polską młodzież.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się