Taka Msza święta zdarza się tylko jeden raz w życiu...
W niedzielę 25 maja w kościele pw. św. Jadwigi Śląskiej w Gryfowie Śląskim została odprawiona tzw. Msza święta prymicyjna. Sprawował ją ks. Jakub Sikorski. Zawsze tego typu wydarzenia są pełne emocji i symboli.
Ks. Jakub kościół od małego widział kościół parafialny z okiem swojego mieszkania. Ale tak dosłownie - między kamienicą a kościołem jest zaledwie kilkanaście metrów przestrzeni. Nie po drodze mu było do kościoła. Gdy przyszedł jednak czas zadawania sobie pytań o sens życia, te padły w kierunku ówczesnego wikariusza gryfowskiej parafii ks. Krzysztofa Żmigrodzkiego. Ten wspominał o tych chwilach podczas kazania.
- Pamiętam jak siedzieliśmy na podłodze oparci o grzejnik, jak chodziliśmy odmawiając różaniec ulicami Gryfowa. Pamiętam twoje pytanie: "Ale ty nie chcesz zrobić ze mnie księdza?". Pamiętam wyjazdy do wspólnoty Cenacolo czy twoje spotkanie z dwiema mistyczkami z Brazylii - mówił ks. Krzysztof Żmigrodzki.
Cała homilia była oparta o wspomnienie wydarzeń w Wieczerniku.
- Tam nieodłącznie Chrystus połączył kapłaństwo z ofiarą z samego siebie. Musisz pamiętać o tym, że być kapłanem oznacza składać siebie w ofierze. Droga rodzino! Od wczoraj, gdy biskup nałożył na głowę waszego syna swoje ręce, on już nie jest tylko wasz. Każdy człowiek ma do niego takie samo prawo. On jest kapłanem dla nich - mówił kaznodzieja.
Wśród wielu znaczeni ofiary i Wieczernika nie mogło zabraknąć tego, które odnosi się do wspólnoty Cenacolo. Obaj kapłani służą osobom uzależnionym. Biorą udział w rekolekcjach dla nich a także wielokrotnie byli w ośrodkach prowadzonych przez wspólnotę. Pamiętała o tym s. Elwira Petrozzi, założycielka Cenacolo, która napisała do neoprezbitera specjalny list.
Podczas podziękowań ks. Jakub Sikorski nie zapomniał o księdzu-emerycie Tadeuszu Jordanku. Ten 90-letni kapłan pochodzący z Kęt w tym roku obchodzi jubileusz 60-lecia święceń prezbiteratu.