Śp. ks. kanonika Stanisława Bienię pochowano tam, gdzie spędził 31 lat kapłańskiego życia. "Wśród swoich", jak mawiał, czyli w Dłużynie Dolnej.
Tłumy żegnały kapłana, którego znały całe pokolenia wiernych parafii pw. Chrystusa Króla. Kapłana niezwykłego, którego wyróżniały odwaga i dobroć, pracowitość i pobożność.
Kapłana, który od podstaw zbudował wspólnotę wiernych w Dłużynie Dolnej, a który swoich wychowanków, kontynuatorów swojej myśli ewangelizowania ma znacznie dalej niż sięgają granice parafii.
Kapłana, który choć pochodził z podkrakowskiej miejscowości, za swój prawdziwy dom uważał tę małą wieś pod Zgorzelcem. Tu też, zgodnie ze swoją ostatnią wolą, został pochowany.
Żegnały go tłumy parafian. Uroczystej Mszy św. pogrzebowej, odprawionej w świątyni, którą zbudował śp. ks. Bienia, przewodniczył bp Stefan Cichy.
W swojej homilii wygłoszonej do wiernych, ordynariusz diecezji legnickiej skupił się na symbolice krzyża w jego życiowym i duchowym wymiarze. Mówił m.in. o tym, że każdy z nas, także każdy kapłan, musi dźwigać wiele krzyży w swoim życiu.
- I tę prawdę o niesieniu krzyża rozumiał od swojej młodości śp. ksiądz kanonik Stanisław. Miał wiele krzyży do niesienia. Jako wikariusz w Brzegu został siłą eksmitowany wraz z innymi księżmi z wikarówki i zamieszkał wśród ludzi w wiosce. To na pewno był krzyż - wyrzucenie księdza z mieszkania, które służbowo jako duchowny zajmował. A potem przyszły inne krzyże. Krzyż budowania. Ile tu trudności było ze zdobyciem materiałów. Ale wszystko to pokonał. Jak wspomniał ksiądz proboszcz, śp. ks. Bienia nie tylko materialnie zbudował kościół, który dzisiaj jest jego pomnikiem i pomnikiem całej parafii, ale zbudował wspólnotę żywą Kościoła, wspólnotę parafialną. To tutaj tworzył Oazy Rodzin, tutaj cieszył się ministrantami i scholą. Tutaj cieszył się z tego, że jako pierwszy w dekanacie znalazł mężczyzn, którzy byli gotowi pełnić posługę nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej. Dziś gromadzimy się przy ołtarzu i przy jego trumnie, by Panu Bogu dziękować za jego kapłańskie życie, ale także by jemu podziękować za wszelkie dobro, które uczynił za pogodne znoszenie swojego kapłańskiego krzyża - mówił podczas Mszy św. pogrzebowej bp Stefan Cichy.
Śp. ks kanonik Stanisław Bienia urodził się w parafii Bielany, w miejscowości Łęki, w archidiecezji krakowskiej. Ukończył gimnazjum w Oświęcimiu, prowadzone przez salezjanów.
Sakramentu bierzmowania udzielił mu ówczesny metropolita krakowski, ks. kard. książę Adam Sapieha. Do stanu duchownego przyjął go bp Karol Wojtyła. Święceń diakonatu udzielił mu abp Eugeniusz Baziak, a święceń prezbiteratu bp Julian Groblicki.
Pierwsza część życia śp. ks. Stanisława Bieni związana była z archidiecezją krakowską. Jednak zaraz po święceniach prezbiteratu rozpoczął pracę duszpasterską na Dolnym Śląsku - najpierw w Środzie Śląskiej, później we Wrocławiu i Legnicy, by wreszcie w 1974 r. trafić do Dłużyny Dolnej. Tu zbudował świątynię i Drogę Krzyżową. Wszystko to w czasach, które nie sprzyjały działalności duszpasterskiej.
W 1977 r. został mianowany pierwszym proboszczem nowo powstałej parafii. W 2005 r. poprosił o wcześniejsze przejście na emeryturę ze względu na pogarszający się stan zdrowia. Ostatnie lata życia spędził w Domu Księży Emerytów w Legnicy i ośrodku opiekuńczym Caritas w Jeleniej Górze.
W ostatnich zdaniach swojego testamentu napisał: "Bogu i ludziom bardzo dziękuję. Za wszystko przepraszam i pokornie o modlitwę proszę. Do spotkania się w niebie, pod sztandarem Chrystusa Króla. Króluj nam, Chryste!".