Oflagowana kolumna kilkudziesięciu maszyn rolniczych przejechała drogami dwóch powiatów. Rolnicy z Dolnego Śląska, Wielkopolski i Lubuskiego protestowali przeciwko polityce rządu.
Kolumna uformowała się w Głogowie, dokąd od przedpołudnia ściągali rolnicy z okolicznych powiatów. Na miejscu witał ich Bogusław Barnaś wiceprzewodniczący rady wojewódzkiej "Solidarności" Rolników Indywidualnych.
- W naszym proteście chodzi głównie o poparcie dla dotychczasowych działań rolników w obronie polskiej ziemi - wyjaśniał. Zwrócił uwagę na zbliżający się rok 2016, kiedy znikną z polskiego prawa ograniczenia w zakupie ziemi przez cudzoziemców. Barnaś uważa, że konieczne są wcześniejsze zabezpieczenia w tym względzie dla polskich rolników.
- Do dziś nie mamy ustawy, która gwarantowałaby nam prawo nabywania gruntów, aby powiększać gospodarstwa rodzinne. Nie ma nawet projektu ustawy, która będzie gwarantowała bezpieczny obrót ziemi po 2016 roku - wskazywał członek rolniczej Solidarności. - Dzisiaj się sprzedaje tą ziemię obcokrajowcom, sprzedaje się spółkom z kapitałem zagranicznym, a to wszystko na preferencyjnych warunkach - uważa Bogusław Barnaś. Dzisiejszy protest rolników miał zwrócić uwagę na - narastające ich zdaniem - problemy w polskim rolnictwie.
- Nie wiem, czy ten protest coś da, ale zawsze warto spróbować - uważa Maciej Wróblewski, rolnik z Rzeczycy. Oby było więcej takich protestów. Samo to, że są tu media, to może w Warszawie nas w końcu dostrzegą - uważa.
- W Polsce żyjemy, ale rząd mamy chyba jakiś obcy, bo nic o nas nie dba - mówił Ryszard Budzinowski z Nielubi. Zdaniem protestujących w Polsce ciągle mamy do czynienia z głodem ziemi w rolnictwie. - Jak skończyłem pięćdziesiątkę to sprzedałem 12 hektarów, pospłacałem kredyty mam luz. Ale co mają zrobić młodzi, którzy chcieliby teraz kupić ziemię? A po 2016 to już nas w ogóle zjedzą, wykupią ci z zagranicy. Idzie ku gorszemu - uważa Budzinowski.
Na miejscu zbiórki ustawiło się kilkadziesiąt pojazdów rolniczych, w większości ogromnych, nowoczesnych ciągników rolniczych. Drogie maszyny robiły wielki wrażenie na obecnych.
- Ten sprzęt, który państwo widzicie, jest w większości kupiony na raty, a ich prawdziwym właścicielem nie jest rolnik, tylko bank - wyjaśniał Bogusław Barnaś. Jego zdaniem dzieje się tak m. in. dlatego, że przy tak niskich dochodach polskich rolników nie stać ich na zakup sprzętu za gotówkę, a jednocześnie muszą być konkurencyjni w produkcji do rolników z zagranicy. - Kupujemy ziemię, za którą Agencja Rynku Rolnego żąda kosmicznych cen. 70-80 tysięcy za hektar to nie są dla rolnika realne ceny. W tej sytuacji za parę lat pójdziemy na dno - uważa związkowiec. Podobnego zdania byli rolnicy, którzy przyjechali do Głogowa, by przyłączyć się do protestu.
- Jest sporo młodych rolników, którzy chcieliby gospodarzyć. Ale co z tego, jak nie ma za co. Przyjdzie i nam pójść do pracy do kopalni - mówi protestujący Maciej Wróblewski. Jego zdaniem ceny ziemi w Polsce są sztucznie zawyżane przez osoby podstawione prze zagranicznych inwestorów. - Już nas nie stać na tę ziemię, a tej, która mamy, nie opłaca się niekiedy już orać. A do tego dochodzą kredyty za sprzęt i kupioną wcześniej ziemię. To się cały czas za nami ciągnie - zwraca uwagę.
Oflagowana kolumna, wyjechała z Głogowa po godz. 12.00, zaznaczając swój przejazd klaksonami. Rolnicy przejechali następnie Następnie drogą krajową nr 3 przez Nielubię, do skrzyżowania niedaleko Radwanic. Stamtąd wyruszyli w stronę Potoczka, by drogą z Jerzmanowej wrócić do Głogowa. Podobny protest dolnośląskich rolników miał miejsce przed 1,5 rokiem.