Rafał Stanek nie pyta "co", lecz jedynie "kiedy". Takich jak on są setki.
Jędrzej Rams: Jedzie pan na Kongres Rad Parafialnych?
Rafał Stanek: Wiceprzewodniczącym Rady Parafialnej jestem od trzech lat, jednak sobotni kongres będzie pierwszym, w którym wezmę udział. Dotychczas nie miałem możliwości uczestniczenia w takim spotkaniu. Chciałbym się czegoś nauczyć. Chciałbym wymienić spostrzeżenia z innymi członkami rad. Możemy też podzielić się spostrzeżeniami z działalności w naszej krzeszowskiej parafii. Bo muszę przypomnieć, że u nas dzieje się naprawdę wiele. W szczególności od maja do października, czyli w sezonie pielgrzymkowym. Nasze obowiązki wynikają przecież z łączenia życia zwykłej parafii z diecezjalnym sanktuarium.
Chcecie się czegoś nauczyć?
Tak, chociaż myślę, że możemy też pomóc innym. Z doświadczenia wiem, że nawet proste wydarzenia w parafii wymagają dobrego planowania. Dobrym przykładem jest nasza bożonarodzeniowa szopka. Jest ogromna i kosztowała nas dużo pracy. Pracę przy niej zaczęliśmy już w październiku!
Obecność w radzie zmieniła pana spojrzenie na Kościół?
Uczestniczyłem w niedzielnych Mszach świętych, więc miałem jakąś świadomość Kościoła. Jednak działalność w Radzie Parafialnej pokazała mi ten Kościół niejako od kuchni. Zobaczyłem ogrom obowiązków i potrzeb, jakie ma nasza parafia. Na dodatek z czasem okazało się, że im dalej w las tym więcej drzew. Jak wspomniałem na początku, jest coraz więcej pracy i zajęć. Dlatego chcę pojechać do Legnicy, bo mam nadzieję, że znajdę odpowiedzi na pytania o organizację pracy. Początkowo poznawaliśmy się z proboszczem. Jeden na drugiego patrzył i zastanawiał się „co ja tutaj robię”, „co my będziemy wspólnie robić?”. Po trzech latach nie zadajemy sobie tych pytań. Raczej mamy zagwozdkę, jak pogodzić wszystkie obowiązki. Trzeba bowiem pogodzić obowiązki w domu z życiem parafii. A pracy jest coraz więcej.