Rozpoczęcie pracy przez 300-tonową maszynę zostało nazwane"wisienką na torcie".
Od początku grudnia w tzw. Niecce Grodzieńskiej pod Bolesławcem pracuje samojezdna wiertnica Przedsiębiorstwa Budowy Kopalń (PeBeKa). Wydarzenie jest ciekawe pod kilkoma względami.
Po pierwsze jest to ostateczny etap reorganizacji przedsiębiorstwa. W zeszłym roku powołano oddział do prowadzenia odwiertów powierzchniowych. Był to brakujący element przedsiębiorstwa budującego kopalnie KGHM. Do tej pory PeBeKa wchodziło na plac budowy po rozpoznaniu złóż przez firmy zewnętrzne. Teraz może samodzielnie zając się kompleksową budową nowych szybów – od odwiertów aż po rozpoczęcie wydobycia.
Mówi Jacek Kulicki, prezes zarządu PeBeKa:
Ważne jest też to, że odwierty pod Bolesławcem zostały zlecone przez KGHM Polską Miedź S.A. Otwory wiertnicze sięgną na głębokość około 1500 metrów. Dzięki temu możliwe będzie zebranie szczegółowych danych o warunkach geologicznych występowania i zasięgu złoża rud miedzi i kopalin towarzyszących m.in. o mineralizacji miedziowej i metali występujących z miedzią w rudzie. Jest to więc kolejna, niezbędna inwestycja przed powrotem kombinatu w ten rejon. Prace są bowiem prowadzone w tzw. starym zagłębiu, niedaleko starych kopalń miedzi. Mimo zapewnień KGHM-u, że na razie nie planują tutaj wydobycia, prace na pewno nie są wykonywane nadaremnie.
Jacek Kulicki tak tłumaczy potrzeby wierceń:
Wiertnica
Maszyneria pracuje bez przerwy 24 godziny na dobę Jędrzej Rams /GN Urządzenie, które wprowadza firmę w nową erę, nazywa się MR6000. Składa się z maszyny napędzającej wiertło, zbiorników oraz pomp płuczkowych i generatorów prądotwórczych. Całość waży, bagatela, 300 ton! Wyprodukowano je we Włoszech, a do Polski przyjechało w 30 tirach. Składanie maszyny na miejscu zajęło 2 tygodnie.
- My nie patrzymy na to, ile waży urządzenie. Dla nas ważne jest, ile ono ma udźwigu na haku. A to podnosi 136 ton. Czyli tyle rur można powiesić i nimi kręcić. Pozwoli nam to zejść z odwiertem do poziomu ok. 2000 m. Nie jest to rekord, nawet w Polsce, ponieważ zdarzają się wiercenia nawet do 6 tys. m. Same gazy łupkowe są na głębokości 4500 m - opowiada Andrzej Bierczyński, kierownik odwiertu.
W ciągu jednej doby maszyna może "wgryźć" się w głąb ziemi nawet kilkadziesiąt metrów. Po każdych 11 metrach przerywa się pracę, po to by przyłączyć kolejny kilkusetkilogramowy fragment wiertła. Wówczas znowu rozpoczyna się kręcenie. Technologia jest identyczna do tej, którą możemy zaobserwować na filmach pokazujących pracę na platformach wiertniczych na morzu. Robota trwa 24 godziny na dobę. Nieustannie.
Warto wiedzieć, że odwiertnica jest jedną, wielką kopalnią błota.
- Taka jest po prostu technologia. Musimy przecież jakoś pozbywać się urobku. Dlatego wypłukujemy go pod ciśnieniem. Gdy wiertło pracuje, to na powierzchnię cały czas wypływa woda z ziemią. Wodę filtrujemy i od nowa wtłaczamy pod ziemię - opowiada Andrzej Bierczyński.
Zgodnie z ustaleniami roboty w Niecce Grodzieńskiej pod Bolesławcem potrwają do sierpnia 2014 roku.