Społeczeństwo. Dom Seniora w Szklarskiej Porębie przez kilka dni oblegały polskie, amerykańskie i niemieckie media. Powód? mieszkają tam niemieccy seniorzy, którym rodziny wybrały to miejsce, aby tam dożyli swoich dni. – Owszem, u nas są znakomite warunki i jest taniej. Ale na prawdziwy rozwój tego sektora usług w Polsce trzeba będzie jeszcze zaczekać – mówi dyrektorka ośrodka
Od 2010 r. na terenie diecezji legnickiej powstały cztery domy opieki dla osób starszych. Trzy prywatne i jeden zarządzany przez samorząd. W sumie mieszka w nich prawie 100 pensjonariuszy. Tylko dziesięciu to Niemcy. Ośrodki opiekuńcze w Karpaczu, Bolesławcu i Kraśniku Górnym w ogóle nie mają u siebie obcokrajowców. Podobnie samorządowy Dom Opieki Społecznej w Bolesławcu. Tylko „Słoneczna Polana” w Szklarskiej Porębie przyjmuje seniorów zza Nysy. Dlaczego? Helena Grab, dyrektorka, stawia sprawę jasno. – Nie oszukujmy się – aby polski senior był w stanie zapłacić za tę jakość opieki, którą mu proponujemy, ktoś musi zapłacić więcej. Na wyższą opłatę stać niemieckich seniorów. Dla nich to i tak taniej, niż mają u siebie – zapewnia. Sudecki Dom Seniora „Słoneczna Polana” to jeden z najlepiej wyposażonych i zarządzanych ośrodków tego typu w Polsce. Jednak tym, co stanowi jego istotę i największą wartość, a czego próżno szukać w Niemczech, to serce, jakie okazuje się tu każdemu podopiecznemu.
Tylko z polecenia
– Trzeba zrozumieć, że nasi seniorzy to najczęściej ludzie bardzo słabo się komunikujący, obarczeni różnorakimi schorzeniami wieku starczego, w tym demencją. Na dziesięciu Niemców może jeden mógłby porozmawiać z dziennikarzem, ale jest po czterech udarach. Mówi bardzo niewyraźnie i bardzo szybko się wzrusza. Nawet jak pielęgniarka przygotuje mu chleb z polskim smalcem (który uwielbia!), potrafi się rozpłakać. Wtedy kontakt z nim jest prawie niemożliwy – opowiada dyrektor Helena Grab. Podopieczni „Słonecznej Polany”, a jest ich teraz 31, mają tu wyprawiane urodziny. Uczestniczą w nich wszyscy seniorzy i personel. Ośrodek działa dopiero od roku, ale już ma świetne wyniki. – Rodziny przekonują się ze zdziwieniem, że ich rodzice czy dziadkowie tulą się do naszego personelu. „Do nas się nigdy nie przytulali” – mówią zaskoczeni Niemcy. A nasi seniorzy czerpią u nas siłę życiową, nieraz wprost stają na nogi, nabierają chęci do życia. Ale tu nikt z personelu nie oszczędza na miłości i pracy, dawanej tym ludziom – zapewnia dyrektor Grab. Dodatkowym atutem ośrodka jest znakomite wyposażenie. Takiego nie mają nawet niektóre niemieckie domy opieki. Zresztą zanim trafił tu pierwszy Niemiec, ośrodek był wielokrotnie sprawdzany przez tamtejsze firmy. – Zanim komuś zaufają, muszą go skrupulatnie sprawdzić – zdradza Helena Grab. Teraz w kolejce do jej ośrodka czeka setka niemieckich staruszków. – Ale jeśli nawet kogoś przyjmiemy, to tylko z polecenia – zastrzega.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się