Pamięć po legnicku

Mam wrażenie, że legnicki oddział TPPR nigdy nie zaprzestał swej działalności. Oto na głównym placu miasta nadal stoi pomnik wdzięczności Armii Radzieckiej, a prezydent broni się przed przeniesieniem tego haniebnego symbolu na cmentarz. Na dodatek kultywuje się pamięć "Małej Moskwy".

Jędrzej Rams

|

GOSC.PL

dodane 25.04.2013 20:01
0

Oto na dniach Legnicka Biblioteka Publiczna ogłosiła wielki konkurs na stworzenie strony internetowej upamiętniającej pobyt Armii Radzieckiej vel. Czerwonej w Legnicy. Inicjatywa wpisuje się w 20. rocznicę opuszczenia Polski, a tym samym naszego miasta, zwanego wówczas Małą Moskwą, przez niezwyciężoną armię ówczesnej Federacji Rosyjskiej.

Tak siedzę i myślę, bo wyjść z podziwu nie mogę. Ale może ja po prostu jestem jak Kubuś Puchatek – „miś o bardzo małym rozumku”. Bo skojarzenie mam tylko jedno. Czekam na takie ogłoszenie: „Biblioteka Publiczna w Oświęcimiu ogłasza konkurs na witrynę poświęconą wspólnym relacjom rodzin niemieckiej załogi Auschwitz-Birkenau z polskimi mieszkańcami Oświęcimia w 70. rocznicę opuszczenia miasta przez Wermacht i SS”. Brzmi strasznie? A Armia Radziecka vel. Czerwona to niby mniej straszna i bestialska od Wermachtu i SS razem wziętych? Że Katyń, Miednoje i Charków, że gwałty na podbitych terytoriach, „wyzwalanie od imperialistów”, bratnia pomoc Węgrom w 1956 roku i Czechom w roku 1968, Afgańczykom od 1979 roku, w Wietnamie i Korei, spalenie Legnicy - to nie „krasnoarmiejcy”? Tak w woli przypomnienia – Legnica została zajęta w lutym 1945 roku prawie bez uszczerbku na zabudowie. Dzieła zniszczenia, czyli spalenie starówki w 70 proc., dokonali pijani sowieccy żołdacy podczas zabawy w dniu zwycięstwa w maju 1945 roku. Ot, tacy to byli dobroczyńcy grodu nad Kaczawą…

Następnie przez kilkadziesiąt lat blokowali rozwój miasta ponieważ zajmowali prawie 30 proc. jej terytorium. Blokowali budowę obwodnicy, a lotnisko oraz bazy materiałowe do dzisiaj są bombą ekologiczną od tysięcy litrów wylanych tam olejów. Każdy legniczanin pamięta też jak „ruscy” zostawili zdewastowane mienie łącznie z powyrywanymi okami, kablami, sedesami i elektryką...

W kilkuset mieszkaniach „po polskiej stronie” mieszkały rodziny radzieckich żołdaków. Czas wyjazdów pokazał, ile z nich zostało w Polsce jako nasi przyjaciele. Wraz z odjazdem pociągów na Wschód wrócili do siebie, do Rosji. Mieszkali z nami drzwi w drzwi ponieważ ich ojcowie pełnili zaszczytną służbę „obrony socjalizmu”. Czy warto to naprawdę upamiętniać? Co z bohaterami którzy z nimi walczyli? Czy istnieje coś na kształt „muzeum zimnej wojny”, w którym zbłąkany miejscowy bądź przyjezdny dowie się jak to autentycznie było? Nie. Ale dzięki internetowi dowie się jak to bracia Polacy z braćmi Rosjanami sobie żyli... No, i nie dowie się, dlaczego nie było tam wówczas tych, którzy dzięki „braciom” Rosjanom już nie żyli, ponieważ przeszkadzali w budowie „socjalistycznego ładu”...

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

E-BOOK DLA SUBSKRYBENTÓW

ADWENTOWA SZKOŁA MODLITWY