Niemcy z diecezji Görlitz nabrali ochoty na pielgrzymki do Krzeszowa. Będą iść w grupie, czyli po polsku. Po latach kąśliwego komentowania pielgrzymek w ogóle, a grupowych w szczególności, zachodni Kościół pyta: możemy się przyłączyć?
Inicjatywa wyszła od dwóch biskupów, ordynariuszy polskiego i niemieckiego. Wspólną pielgrzymkę zaplanowano na 11 maja, chcąc w ten sposób podkreślić wagę trwającego Roku Wiary.
To, że znaleziono w niemieckiej diecezji wystarczająca ilość chętnych do pielgrzymowania w formie tak odległej od niemieckich wyobrażeń i niemieckiej tradycji, już jest wielkim sukcesem. Co on oznacza? Przede wszystkim jakiś renesans wiary po latach enerdowskiego zeświecczenia. Coraz więcej osób chce być aktywnymi członkami Kościoła powszechnego, co zauważają także polscy księża pracujący za Nysą i Odrą. Oznacza także, że forma indywidualnego pielgrzymowania, tak mocno wbita w świadomość i dzieje państw zachodniej Europy, przez niektórych do dziś uważana za jedyną poprawną, dla wielu taką już nie jest.
Widać wyraźnie, że Niemcy zazdroszczą nam naszej żywiołowości w pojmowaniu prawd wiary i ich wypełnianiu. Że gromadne pielgrzymki na Jasną Górę czymś ich pociągają, zachęcając do przyłączenia się do obcego im kulturowo kolorytu, rozmodlenia, rozśpiewania, inności. Czy jest to sukces naszej, polskiej obyczajowości? I tak, i nie.
Tak, bo okazała się atrakcyjną i najwłaściwszą dla nich formą dziękowania Bogu, spełnianą poprzez trudy pokonywanych kilometrów. Nie, bo sprzedając innym narodom nasze, polskie pielgrzymowanie, kupujemy ciekawiące nas inne formy peregrynacji. Dotyczy to przede wszystkim nieznanego u nas jeszcze kilkanaście lat temu, indywidualnego sposobu peregrynacji. Mam na myśli oczywiście sukces, jaki odnosi idea wędrowania Drogami św. Jakuba do Santiago de Compostela. W Polsce to już kilkumilionowa rzesza miłośników samotnego pokonywania własnych słabości w trudnej drodze do grobu św. Jakuba Starszego. Każdego dnia przybywa osób i instytucji zaangażowanych w to dzieło. Przybywa oznakowanych dróg i domów pielgrzyma. No cóż, coś za coś. Przyroda nie zna próżni.