Zwyczajowo w czasie świąt Bożego Narodzenia w kącie mieszkania stoi choinka. Pięknie ozdobiona zazwyczaj ma na sobie lśniące bombki.
Na Dolnym Śląsku jest kilka znaczących w świecie wytwórni szklanych ozdób choinkowych. Czyli bombek. Jedna z nich znajduje się w Wilkowie pod Złotoryją. Kieruje nią Jan Klonowski. W branży utrzymuje się już od 20 lat. W swojej bogatej ofercie proponuje malutkie i duże bombki, stojące i wiszące, kolorowe i jednokolorowe. Jednym z najpiękniejszych wzorów jest ten, do którego można włożyć świeczkę. Wówczas bombka rozbłyska feerią przepięknych barw.
Jednak to, co my widzimy jako produkt finalny, ma niewiele wspólnego z półproduktami przyjeżdżającymi do fabryki. Są to po prostu szklane rury, które trzeba pociąć. Odbywa się to w specjalnej maszynie, która najpierw je podgrzewa, a następnie przecina. Takie króciutkie rurki są następnie podgrzewane po raz drugi. Tym razem już przez pracowników, którzy wydmuchują z nich kształt bombek ‒ dużych, małych, okrągłych i podłużnych.
Proces powstawania szklanych ozdób toczy się w hałasie i wysokich temperaturach Jędrzej Rams/GN Takie dopiero co wydmuchane bombeczki są malowane i przekazywane do suszarni. Stąd trafiają w ręce doświadczonych artystek. Artystek, ponieważ na każdej bombce znajduje się tak naprawdę jeden jedyny i niepowtarzalny wzór. A codziennie panie są w stanie wymalować setki bombek.
Tak upiększone ozdoby trafiają w końcu do pudełek. Stamtąd na sklepowe półki i ostatecznie na nasze choinki.
Powstawanie bombek to praca w wysokich temperaturach i ogromnym hałasie. Proces trwa trzy dni ‒ od przyjazdu szklanych rur aż do pakowanych kolorowych bombek.