Amatorzy czy niezawodowcy? Nieważne, bo gdy zaczynają śpiewać, liczy się tylko ich wielki talent, doceniany przez uznanych muzyków.
W ostatnią sobotę w Bogatyni po raz kolejny można było wsłuchać się w pieśni religijne. Wszystko w ramach festiwalu, który od kilku lat łączy wyznania. – Pomysł rodził się kilka lat. Czułam, że coś trzeba zrobić dla Pana. W końcu nabrałam odwagi i rzuciłam pomysł mojej koleżance z Kościoła Zielonoświątkowego. I to ona w tamtym momencie powiedziała: „A ja mam nawet nazwę – »BOGA-tynia«!”. Od razu znaleźli się sponsorzy i plan działania.
Pomysł zrodził się w czerwcu i mieliśmy bardzo mało czasu, aby dopiąć wszystko do października. Ale udało się – wspomina pierwszy festiwal Bogumiła Łopuska-Zdonek, pomysłodawczyni inicjatywy. I tak w ciągu trzech lat na wzgórzu Obserwator pojawiali się wykonawcy różnego rodzaju muzyki – od Arki Noego po Luxtorpedę. W tym roku festiwal po raz pierwszy zawitał w kościele. Była to świątynia pw. Niepokalanego Poczęcia NMP. Wszystko z powodu repertuaru – „Tryptyku rzymskiego” Jana Pawła II. Przyjechał odegrać go Stanisław Soyka, twórca muzycznej interpretacji tego dzieła. Ważne jest jednak to, z kim i dlaczego wykonał swój bogatyński „Tryptyk rzymski”. Przed kilkoma laty S. Soyka dał się namówić na przerobienie i dostosowanie swojej kompozycji do potrzeb chóru z malutkiej dolnośląskiej Zaręby.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się