Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Najważniejsze – nie dawać pretekstu

– To nie była mądra zabawa – uważa Szymon Hołownia. – Nie tylko ze względu na zdjęcia, które mogły się z czymś skojarzyć. Przede wszystkim dlatego, że księdzu bawić się w ten sposób po prostu nie wypada.

Fotografie z otrzęsin pierwszoklasistów katolickiego gimnazjum w Lubinie obiegły internet z prędkością światła, wywołując poruszenie w świecie mediów. Komentarzom nie ma końca do dziś, a wytoczone przez poszukiwaczy sensacji działa, długo jeszcze będą ostrzeliwały Kościół za „moralną zbrodnię”. Na szczęście głosów obiektywnych jest tyle samo, co napaści.

– Znam ks. Kozyrę od lat. To święty człowiek, kochany przez uczniów i rodziców, cieszący się wielkim autorytetem – mówi o. Józef Szańca, dyrektor franciszkańskiej szkoły w Legnicy, diecezjalny duszpasterz nauczycieli. – Może postąpił trochę nieroztropnie – przyznaje. – Ale nikomu nie przyszło wtedy do głowy, że ta zabawa może być odebrana w taki sposób. Że ktoś doszuka się w niej jakichś niemoralnych podtekstów. Być może tylko mediom wszystko kojarzy się z seksem? – zastanawia się franciszkanin.

Radykalniejszy w ocenach jest Szymon Hołownia, publicysta i dziennikarz katolicki. – Jest niesmaczne, kiedy dorosły człowiek wchodzi w zabawy z dziećmi oparte nie tylko na żartach, ale i na pewnej dominacji, uległości, czyli na tym wszystkim, na czym polegają otrzęsiny – zauważa. – Jednak całą tę sytuację należy odbierać poprzez pryzmat nadwrażliwości, jaka ogarnęła polskie społeczeństwo, kiedy w informacjach medialnych pojawiają się obok siebie takie słowa jak „dzieci”, „ksiądz”, „zdjęcia” – dodaje Hołownia.

W obronie ks. Kozyry stanął Paweł Bolek, redaktor ateistycznego serwisu internetowego www.antykosciol.pl. W liście otwartym zatytułowanym „Zlinczować człowieka” Paweł Bolek napisał, że postanowił stanąć w obronie ks. Marcina. Zna księdza od dawna i wie, że pedofilem nie jest. „Jeżeli Marcin byłby rzeczywiście pedofilem, a podczas niesławnych otrzęsin miałby na myśli molestowanie seksualne, te zdjęcia nigdy by nie ujrzały światła dziennego. Nigdy nie umieściłby ich na stronie internetowej gimnazjum, a dzieci i rodzice nie stanęliby »una voce« w jego obronie” – pisze Paweł Bolek.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy