Ks. Marcin Kozyra od wielu lat codziennie bije się o dusze i w tej walce na śmierć i życie niejedną już ocalił. Znokautował go dopiero cios medialny. Ale to nie media są przyczyną tego, że znalazł się na deskach, z których - mam nadzieję - szybko się podniesie.
Przez kilka dni września media i internet karmiły się informacjami z Lubina. Chodziło, jak wszyscy wiedzą, o zdjęcia, które TVL Odra opublikowała w swoich wiadomościach. Na efekt medialnych pseudo-sensacji nie trzeba było długo czekać. Grożono więc medialnym palcem, napominano i komentowano, że ks. Kozyra to kapłan, pedagog, dyrektor szkoły i zakonnik, więc tym cięższe jest jego przewinienie, więc tym bardziej powinien się wstydzić tego, na co sobie pozwolił i na co naraził powierzone jego opiece gimnazjalne dzieci. Prawda. Prawda także, że kiedy jedni zacierali szatańsko ręce z satysfakcji („bo znowu udało się dokopać Kościołowi”), to inni także ich bezsilnie nie opuszczali. Murem w obronie ks. Marcina stanęli uczniowie i rodzice uczących się w gimnazjum dzieci, także tych, które brały udział w otrzęsinach. Znamienne, prawda?
Ale a propos szatańskiego zacierania rąk – kto w tym szale napastliwego zacietrzewienia pamiętał, że ks. Marcin Kozyra to nie tylko wychowawca i dyrektor szkoły, ale i egzorcysta? A więc ktoś diabłu szczególnie niemiły. Ktoś, kto ma z szatanem na pieńku. Nie ot tak, jak my, zwykli śmiertelnicy, ale właśnie na śmierć i życie? Kto wyliczył, ile dusz uratował ten zakonnik z łap Złego i jak dobrym musi być człowiekiem, żeby mógł tego dokonywać?
Diabeł pamiętliwy jest. Zwłaszcza dla swoich śmiertelnych wrogów. Chodził więc wokół ks. Marcina, chodził – i wychodził. Im więcej dobrego ks. Marcin zrobił w swoim życiu egzorcysty, tym sroższa była zemsta Złego.
No i co, udało się dokopać księdzu bezpodstawnymi oskarżeniami? Udało się, bo w głowach wielu osób już na zawsze pozostanie przykładem rzekomego kapłańskiego zepsucia. Dlatego teraz powinniśmy się za tego egzorcystę modlić, jak on modlił się za opętane dusze. My, czyli wszyscy, którzy złem się brzydzimy. Tylko modlitwą pomożemy temu kapłanowi zebrać siły, żeby podniósł się z desek i na nowo mógł zmierzyć się ze złem, kolejny raz walnąć pięścią w szatana.
Znowu Zły ma się bać ks. Kozyry. Bo ks. Marcin to nie tylko dobry człowiek. To prawdziwy boży fighter. I dla wielu ostatnia deska ratunku. Może kiedyś także dla nas.