Osiem unikatowych artefaktów. Wszystkie bardzo stare, wyjątkowej wartości. Cenne w sposób materialny i duchowy. Tu, w starej hali podbolesławieckiej manufaktury, zyskują drugą młodość.
- Bolesławieckie lapidarium zostało założone w 1911 roku, wkrótce po otwarciu Muzeum Miejskiego w Bolesławcu - informuje Agata Bojanowska z Muzeum Ceramiki.
- Umieszczano w nim rzeźby i ich fragmenty, a także detale architektoniczne, płyty nagrobne i epitafijne. Nie wszystkie zgromadzone wówczas zabytki przetrwały zawieruchę wojenną, ale po II wojnie kolekcja powiększyła
się o kilka obiektów, w większości pomników nagrobnych ze starych bolesławieckich cmentarzy - dodaje.
Osiem takich obiektów o szczególnym znaczeniu dla kultury, ale także najbardziej wyszczerbionych przez czas, przewieziono do Gromadki. W tej podbolesławieckiej wsi od wielu lat działa rodzinny zakład kamieniarski. Jego właściciel, Michał Dubiecki, z dumą pokazuje na powierzone sobie artefakty.
- Trzynastowieczny krzyż pokutny sporych rozmiarów. Jedna macewa, dwie postaci świętych katolickich. Fragment płyty nagrobnej Johanna Gottlieba Joppego, protoplasty bolesławieckich ceramików. Ozdobna sterczyna z piaskowca oraz tajemniczy obelisk o podstawie trójkąta, cały pokryty inskrypcjami - wymienia.
Złożone tu eksponaty mają już za sobą pierwszy etap renowacji, czyli czyszczenie wodą pod ciśnieniem, a następnie pokrywanie roztworem krzemionki. Teraz rzeźby i inskrypcje cierpliwie czekają pod bandażami z przezroczystej folii, aż chemia na ich powierzchni zacznie działać.
Większość z nich oprócz ciekawej formy ma także tajemniczą historię. Jak krzyż pokutny.
- W jego budowie widać wyraźnie, że głownia i trzon wykonane są z jednego, prawdopodobnie XIII-wiecznego materiału, a oddzielający je jelec to inny, o wiele młodszy kamień. To sugeruje, że tę część dosztukowano w późniejszych czasach, prawdopodobnie w 1910 roku - uważa Michał Dubiecki.
Kamieniarze z Gromadki chcą, żeby ratowane przez nich kamienne dzieła sztuki wróciły do Bolesławca na tegoroczne Święto Ceramiki w sierpniu, choć termin zakończenia prac wytyczono dopiero na połowę września.
Więcej w najbliższym wydaniu "Gościa Legnickiego".