Rok po upublicznieniu informacji o "wydarzeniu eucharystycznym o znamionach cudu" w Legnicy rozmawiamy z ks. Andrzej Ziombrą, proboszczem sanktuarium.
Jędrzej Rams: W Wielki Poniedziałek 10 kwietnia br. minął dokładnie rok kiedy biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski polecił odczytać swój komunikat dotyczący wydarzenia eucharystycznego o znamionach cudu, do jakiego doszło w kościele pw. św. Jacka w Legnicy. To dobry czas na pierwsze podsumowania duszpasterskie?
ks. dr Andrzej Ziombra: To jest już jakaś rocznica i na pewno skłania do mini podsumowań. Co się w parafii wydarzyło? Dużo. Parafia w jakimś sensie zmieniła swoje oblicze. Napływają co rusz nowe grupy pielgrzymkowe. Nawet mimo tzw. martwego sezonu w okresie zimy. Już teraz mamy zapowiedziane grupy na kilka miesięcy do przodu. Przyjedzie nawet grupa z Filipin, z drugiego końca świata.
Mamy świadomość, że to nie ilość pielgrzymów świadczy o cudowności wydarzenia. Jak ksiądz na to patrzy?
Pytanie jest, na ile ono nas zmieniło? Nas, mieszkańców mających ten kościół i ten znak na wyciągnięcie ręki. No mnie, księdza, to zmieniło. Sprawiło, że robię sobie bardziej szczegółowy rachunek sumienia, szukając odpowiedzi na pytanie, czy jestem takim księdzem jakim chce mnie Jezus? Oczywiście stawiamy pytania, co Pan Jezus chciał nam powiedzieć, nam, czyli szerszej grupie wierzących. Na pierwszy plan przebija się głęboka refleksja, by skupić się na bardziej ofiarniczym charakterze naszego życia. By więcej dawać innym, ofiarowywać siebie Bogu i ludziom. To też w pewnym sensie przekłada się na myślenie ludzi przychodzących do naszego kościoła. Prawdę mówiąc wielu jak omijało ten kościół tak omija i dzisiaj. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość prawdzie, że wielu tu wstępuje i widać zwiększoną frekwencję na Eucharystiach. Widać częstszą spowiedź święta. Widać taką dużą grupę osób nawiedzających Jezusa rano, najprawdopodobniej przed pójściem do pracy, ale i część osób wracających po południu z różnego rodzaju zajęć też zachodzi na chwilę modlitwy. Ruch jest nieustanny.
10 kwietnia 2016 roku. Bp Zbigniew Kiernikowski ogłasza informację o wydarzeniu w kościele św. Jacka. Klęczy ks. Andrzej Ziombra Jędrzej Rams /Foto Gość Relikwia Ciała Pańskiego jest wystawiona w bocznej nawie. Ludzie się tam modlą. Zostawiają też pewne pamiątki.
Tak, pewnym fenomenem miejsca stał się „ogródek” zdjęciowy. Powstał trochę samorzutnie, gdy po ujawnieniu informacji w kwietniu zeszłego roku ludzie zaczęli przynosić fotografie swoje i swoich bliskich, i umieszczać na tablicy z podstawowymi informacjami o wydarzeniu. Zapewne przez pewne naśladownictwo zaczęły pojawiać się kolejne zdjęcia. Kiedy w lipcu ukazano relikwie do publiczne czci i umieściliśmy je w kaplicy, zdjęć nadal przybywało. Jako proboszcz stoję przysłowiowe pół kroku z boku i przypatruję się. Próbuję nie ingerować w te sygnały poruszenia serc.
Jest to dla mnie jakiś fenomen. Są tam też obrazki, aniołki – niesamowity pejzaż. Są głosy, że jest ich już tak dużo, że nawet wręcz rozprasza. Ale ciągle posłuszny Kościołowi stoję pół kroku z tyłu. Obserwuję w jakim kierunku to idzie.
Mówi ksiądz o obserwowaniu owoców. Jak długo będzie trzeba czekać na oficjalne potwierdzenie Kościoła, że w Legnicy doszło do cudu?
Kilka lat. Kongregacja mówiła o kilku latach, po których wróci do sprawy związanej z Legnicą. Jednak pozytywnym sygnałem jest to, co padło podczas niedawnego jubileuszu 25-lecia diecezji legnickiej. Ksiądz biskup posługując się głosem komentatora na liturgii mówił, że wszystko wskazuje na to, że wydarzenia ma znamiona cudu. Jedną sprawą jest bowiem kwestia badań. Tutaj z naukowcami nikt nie dyskutuje. Mają swoją przestrzeń badawczą a dopiero wyniki możemy interpretować w świetle Objawienia. To co najbardziej interesuje Kościół, to fakt czy ten znak wpłynął na twoje i moje życie. Na Ciebie czytelniku Gościa Niedzielnego. Na księdza pracującego w parafii. Na wiernych z Legnicy, Polski, reszty świata. Dopiero to poruszenie serc, nawrócenie ku Bogu, będzie potwierdzeniem wydarzenia jako cudu.
Czy takim potwierdzeniem mogą być np. liczniejsze niż dotychczas spowiedzi?
Bardzo ostrożnie rozmawiam o spowiedzi. To wszak tajemnica. Ale fakt, nastąpił wzrost ilości spowiedzi. Pojawiły się też pewne spektakularne nawrócenia czy też relacje o wizjach, jakich niektórzy tutaj doświadczali – oczywiście jesteśmy bardzo ostrożni w odbiorze tych informacji. Kiedy rozmawiam z wiernymi, wiem, że spotkanie z Bogiem w tym miejscu było dla nich poruszającym momentem i nie mają one śladów związanych z jakimiś odruchami nadinterpretacji i naciągania. Są to bardzo głębokie doświadczenia. Cieszy mnie też, że powolutku budzi się sama Legnica. Pojawił się niedawno pan, który chce zaangażować się trochę bardziej, jest z nim grupa ludzi. Jest pomysł całonocnej adoracji Najświętszego Sakramentu raz w miesiącu czy też pokutowania za grzechy legniczan. To są małe, malutkie ale dobre owoce. Wiem też, że młyny Kościoła mielą powoli. Przypatrujmy się temu.
Relikwie Ciała Pańskiego Jędrzej Rams /Foto Gość Wielki Czwartek to wspomnienie ustanowienia sakramentu Eucharystii. Mocniejsze doświadczenie od czas cudu?
Fakt, to było mocne uderzenie. Od roku 2013 roku, od grudnia, ta refleksja na temat mojego przeżywania Mszy świętej na pewno jest bardzo pogłębiona. Jakby cały czas towarzyszy. Pan Bóg zostawił nam znak, który nawet jeszcze przed oficjalnym przedstawieniem wyników badań, bardzo poruszył nasze zmysły. Jako ludzie zmysłowi odbieramy takie bodźce. Poruszyło nas i nadal porusza. Modlimy się teraz, by jak najwięcej osób ocalało, zreflektowało się nad swoim życiem. Przecież chodzi tu o ich życie wieczne!
Ile osób pojawiło się w sanktuarium w ciągu minionego roku?
Możemy mówić o pewnych szacunkach. Mamy zapisanych około 300 grup zorganizowanych. W mojej ocenie było to około 13 tys. osób. Do tego dochodzi spora liczba osób niezarejestrowanych, przyjeżdżających w małych grupach bądź indywidualnie. Niemniej wiele osób przesyła nam emailem prośbę o modlitwę w tej czy innej intencji. Sporo osób zostawia kartki z taką prośbą. Do tej pory zostało odczytanych około 3,5 tys. intencji. Każdego tygodnia odczytujemy i omadlamy około 100 nowych. Chcemy uszanować każdą. Modlimy się też o nawrócenie serc wiernych. By zostały dotknięte serca nas, mieszkańców tego miasta i diecezji. Bo jak to jest, że dotknięte zostało serce Filipińczyka i ten przyjedzie do nas z drugiego końca świata natomiast a tego który mieszka 300 m od kościoła serce nadal zostanie zamknięte? Jako chrześcijanie odpowiadajmy na Boże wezwanie. Pomyślmy nie ile Pan Bóg może mi dać, ale ile ja mogę Jemu ofiarować? Mam bardzo mocne przekonanie, że musi nastąpić nawrócenie w myśleniu, żeby we mnie, w tobie, w każdym wyrabiało się zapotrzebowanie dawania coś od siebie Panu Bogu. Szczerego ofiarowywaniu Panu Bogu swojego życia. Nie tylko skupiania się na tym, co On mi daje, ale co ja mogę dawać od siebie. Bo w tym znaku jest wołający głos, że On dał dla naszego zbawienia całego siebie.