Kroki w kalendarzu

Jędrzej Rams

|

Gość Legnicki 51/2023

publikacja 21.12.2023 00:00

Grekokatolicy na Dolnym Śląsku od tego roku zasiądą do wigilijnego stołu w tym samym czasie co rzymscy katolicy.

	Liturgia bożonarodzeniowa w greckokatolickiej cerkwi w Legnicy. Liturgia bożonarodzeniowa w greckokatolickiej cerkwi w Legnicy.
Jędrzej Rams /Foto Gość

Teren diecezji legnickiej zamieszkuje dość duża grupa Polaków ukraińskiego i łemkowskiego pochodzenia. To potomkowie osób, które w ramach akcji „Wisła” bądź z innych powodów (głównie spowodowanych II wojną światową) zostały zmuszone do osiedlenia się na Dolnym Śląsku. Wchodzące dzisiaj w dorosłość pokolenie jest już trzecim, które urodziło się na polskiej ziemi. Obok noszonego nazwiska, kultywowanych tradycji rodzinnych i pamięci o przodkach bardzo mocnym elementem ich tożsamości była przynależność do Kościoła greckokatolickiego bądź prawosławnego w Polsce.

Historia z grekokatolikami nie obchodziła się łaskawie. Przez dziesiątki lat komuniści, wykorzystując jedność Kościoła rzymskokatolickiego i greckokatolickiego, odmawiali przyznania im osobnego statusu prawnego. Co za tym idzie, istniały ogromne problemy w nauczaniu religii, prowadzeniu seminariów duchownych, budowaniu świątyń i sprawowaniu liturgii. Wszystko to zmieniło się w latach 90. XX wieku. Od tamtego momentu Ukraiński Kościół Greckokatolicki (UKG) w Polsce cieszy się uznaniem przez prawo.

Pomimo uznania przez ten Kościół zwierzchności papieża, w przeciwieństwie do Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w Polsce, wierni swoją pobożność i liturgię układali według kalendarza juliańskiego. Jego najbardziej charakterystyczną cechą było przesunięcie stałych świąt w kalendarzu o 13 dni względem kalendarza znanego rzymskim katolikom. I tak kiedy my zasiadaliśmy do wigilii 24 grudnia, oni czynili to 6 stycznia. Gdy my wspominaliśmy Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny 15 sierpnia, grekokatolicy czcili ten przymiot Bogarodzicy 28 sierpnia.

Od wielu lat w gronie wiernych UKG trwały rozmowy o zmianie kalendarza na gregoriański. Żyjąc w diasporze, w morzu chrześcijan funkcjonujących pod dyktat kalendarza gregoriańskiego, posiadali swoje unikalne cechy, które na pewno pozwalały zachowywać tradycje i zwyczaje, ale też wielu grekokatolików utworzyło rodziny z rzymskimi katolikami i żyło w niejako dwóch światach liturgicznych.

Dyskusje te zakończyła w eparchii wrocławsko-koszalińskiej decyzja biskupa Włodzimierza Juszczaka, by od 1 września tego roku wspólnoty parafialne zmieniły kalendarz na gregoriański dla świąt stałych. A więc obecna uroczystość Narodzenia Pańskiego pierwszy raz będzie świętowana wspólnie przez grekokatolików i rzymskich katolików. Tak będzie np. w legnickim domu państwa Dąbrowskich. Malwina jest wyznania rzymskokatolickiego, jej mąż, Maciej, greckokatolickiego. Od kiedy tworzą rodzinę, świętowali dwa razy. Zapewne dzieci nie miały nic przeciwko podwójnemu otrzymywaniu prezentów, niemniej takie funkcjonowanie było wyzwaniem. Malwina, jako zaradna pani domu, mówi, że zapewne taka zmiana kalendarza usprawni przygotowanie do świąt od strony logistycznej.

− Ale ważniejsze jest jednak to, że świętując dwa razy, byliśmy w dziwnym duchowym rozkroku i pierwsze świętowanie nie było takie pełne, kiedy za dwa tygodnie miało być drugie. Ponadto mierzyliśmy się z takim paradoksem, że 6 stycznia to w jednym kalendarzu uroczystość Objawienia Pańskiego, ale w drugim tego dnia wypadała dopiero Wigilia Bożego Narodzenia i zarazem post ścisły, a dziwnie łączyć święto i post – opisuje Malwina. Maciej z kolei wspomina, że odmienny kalendarz długo nie był dla niego problemem. – Jednak gdy pojawiły się dzieci, stopniowo zaczęliśmy drugie święta obchodzić coraz skromniej, bardziej symbolicznie. Tak było szczególnie rok temu, gdy drugie święta były bardziej w cerkwi niż rodzinne, ponieważ po niedawnych obradach synodu naszego Kościoła w Polsce wiedzieliśmy już, że wkrótce może nastąpić zmiana kalendarza – mówi Maciej.

Z kolei w małżeństwie Katarzyny Jaśnikowskiej to ona jest grekokatoliczką i jak celnie zaznacza, trzeba czasu na ocenę zmiany. − Jest to pierwszy rok, w którym się do tego przyzwyczajamy. Na pewno będzie prościej organizować święta. Niemniej jesteśmy małżeństwem już 15 lat i przywykliśmy do podwójnego świętowania. W niczym nam to nie przeszkadzało. Powiem nawet, że święta obchodzone później dawały mi aspekt spokojniejszego ich przeżycia. Bez komercyjnej otoczki, w bardziej duchowej atmosferze. Złączenie kalendarzy ma jednak ważną dodatnią wartość. Bardzo chciałabym większej jedności wśród wszystkich chrześcijan. Krokiem ku temu może być wspólny kalendarz. Jest to kierunek ku powrotowi do pierwotnej jedności między nami. Niemniej są ważniejsze różnice niż tylko kalendarz. Ale reforma, mimo że ma wiele twarzy, nie wywołuje we mnie negatywnych odczuć. Nie można też ukrywać, że pewne trudności w środowisku Łemków pozostaną. Wśród nas wielu jest wiernymi Kościoła prawosławnego. Chociażby mój tato. I oni nadal będą świętować 7 stycznia. Dlatego, tak jak mówiłam, przeżywamy wszystko po raz pierwszy i przyzwyczajamy się do tej nowej sytuacji – mówi legniczanka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.