Wypominki przeciw samotności

Jędrzej Rams

|

Gość Legnicki 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

Relikwie bł. s. Bernardyny, duchowej córki opiekuna ubogich, peregrynują po schroniskach prowadzonych przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta.

Obecność szczątków błogosławionej była okazją do modlitwy za zmarłe osoby w kryzysie bezdomności. Obecność szczątków błogosławionej była okazją do modlitwy za zmarłe osoby w kryzysie bezdomności.
Jędrzej Rams /Foto Gość

W piątek 10 listopada do schroniska dla osób bezdomnych prowadzonego przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta na terenie parafii pw. św. Wojciecha w Lubinie przyjechały relikwie błogosławionej Bernardyny Jabłońskiej. Powitanie relikwii odbyło się podczas Eucharystii w kościele pw. Narodzenia NMP na Starym Lubinie. W rozmowie z nami ks. Krzysztof Krzyżanowski, proboszcz mówi, że o ile św. Brat Albert Chmielowski jest raczej powszechnie znany, o tyle bł. s. Bernardyna ciągle jest postacią czekającą na szersze poznanie.

– Ona żyła na przełomie XIX i XX wieku w Krakowie. Spotkała w swoim życiu bł. brata Alberta i zachwyciła się dziełami, które on prowadził na rzecz bezdomnych mężczyzn. Jest mało znana i może właśnie potrzeba tej peregrynacji, byśmy poznali osobę tak oddaną Panu Bogu jak on. Pan Bóg szuka ludzi potrzebnych mu na dany czas. I taką osobą w dziele Brata Alberta była bł. s. Bernardyna, która zajęła się tą żeńską stroną bezdomności. Bo przecież również i kobiety dotyka to zjawisko. I ta bezdomność kobieca jest nawet może bardziej chwytająca za serce – mówi kapłan.

Peregrynacja, o której mówi ks. Krzysztof, odbywa się po schroniskach prowadzonych przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta.

Odwiedziny w lubińskiej parafii nie były przypadkowe, ponieważ to ona otacza opieką duszpasterską mieszkańców schroniska, a także osoby w kryzysie bezdomności spoza schroniska. Dotyczy to również i pogrzebów tych osób.

– Proszę sobie wyobrazić, że pod koniec października przyszła do kancelarii jedna z parafianek, która zamówiła 30 Mszy św. w intencji zmarłych bezdomnych. Miała takie pragnienie serca, by modlić się za tych, za których niewielu się modli. Zdarzało się, że odprawiałem pogrzeb takich osób. Oprócz mnie i grabarzy nie było nikogo, kto by się za nich pomodlił. My pamiętamy i dlatego podczas peregrynacji, wieczorem, spotkamy się wszyscy w kościele i będziemy w wypominkach modlić się za bezdomnych z naszego schroniska, którzy odeszli już do Pana – mówi kapłan.

Tych osób w czasie istnienia schroniska było prawie 120, jak skrzętnie wylicza Barbara Durka, kierowniczka placówki.

– Schronisko istnieje od 11 lat. W tym czasie próg naszego domu przekroczyło około 500 mężczyzn. Wielu z nich przebywało u nas przez krótki czas, część przez dłuższy. Gdy mówimy o zmarłych, to w zdecydowanej większości były to osoby, które odeszły do wieczności nie mieszkając w naszych schronisku. Niemniej pamiętamy o nich i chcemy się za nich modlić. Byli to często ludzie samotni albo niemający kontaktu z rodzinami. Dlatego niewiele osób było na ich pogrzebach bądź modli się za nich teraz – mówi kierowniczka.

W rozmowie zarówno Barbara Durka, jak i opiekunka Agata Rybicka podkreślają, że osoby w kryzysie bezdomności są mocno stygmatyzowane w społeczeństwie.

– Bezdomność ma bardzo wiele oblicz. Oczywiście są wśród tych ludzi tacy, którzy osiągnęli ten etap życia pijąc alkohol czy też niszcząc się narkotykami. Ale są tutaj także osoby będące niezaradne życiowo. Mamy paru mężczyzn, którym jest bardzo trudno funkcjonować w społeczeństwie – mówi A. Rybicka. – Są stygmatyzowani, bo bardzo często przebywają w przestrzeniach, w których mają problem, aby zadbać o regularną higienę i zmienny ubiór. Inaczej to wygląda w naszej placówce. Tutaj mogą się wykąpać, przystrzyc włosy, wyprać ubrania, podjeść. Zdecydowanie z bezdomności można wyjść, ale jest to kwestia bardzo silnej woli. Bo do sytuacji bezdomności można się przyzwyczaić. Ona potrafi zapuścić korzenie w człowieku bardzo głęboko. Nawet po kilku latach od ustabilizowania się, można do niej wrócić. Ale mamy też sukcesy. Za taki uznajemy to, że ktoś próbuje wyjść z bezdomności. Nie zawsze udaje się to za pierwszym razem. Czasami potrzeba wielu lat, wielu prób, pokonania uzależnień, przyzwyczajeń. Proces wychodzenia z bezdomności zajmuje zazwyczaj długi czas. Bardzo cieszy nas fakt, że nasi podopieczni próbują, znajdują pracę, wyprowadzają się, odbudowują kontakt z rodziną – dodaje A. Rybicka.

W schronisku jest miejsce dla 45 osób. Są to głównie mieszkańcy Lubina i gmin ościennych. Placówka ma podpisaną umowę na przyjęcie osób w kryzysie bezdomności także m.in. z gmin Chocianów i Lubin.

W ramach schroniska w Lubinie funkcjonuje także noclegownia i ogrzewalnia. Samo schronisko ma 5 miejsc dla osób z niepełnosprawnościami w bezdomności. Noclegownia jest czynna przez cały rok w godz. 18–8. Sezonowo od 30 października do 30 kwietnia otwierana jest ogrzewalnia. Tutaj schronienie mogą znaleźć zarówno mężczyźni, jak i kobiety. W dniach, gdy temperatura powietrza spada poniżej zera, pomoc mogą uzyskiwać także osoby będące pod wpływem alkoholu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.