Legnica. Spotkanie z Krzysztofem Zanussim

Jakub Zakrawacz

publikacja 07.05.2023 09:34

Światowej sławy filmowiec przybył tutaj na zaproszenie Chrześcijańskiego Klubu Filmowego Ichthys.

Legnica. Spotkanie z Krzysztofem Zanussim Spotkanie odbyło się w Sali Królewskiej Akademii Rycerskiej. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

W sobotę 6 maja Legnicę odwiedził światowej sławy reżyser i scenarzysta Krzysztof Zanussi. 

Filmowiec odpowiadał na pytania zadawane przez członków Chrześcijańskiego Klubu Filmowego Ichthys oraz Dyskusyjnego Klubu Filmowego (oba kluby działają przy legnickim kinie Piast), a także przez samych, licznie zebranych na Sali Królewskiej (Akademia Rycerska) słuchaczy.  

Pan Krzysztof pytany był m.in. o początki swojej pasji i drogi filmowej, o finansowanie produkcji filmowych czy o ocenę obecnej kondycji kultury popularnej.

Legnica. Spotkanie z Krzysztofem Zanussim   Reżyser przyjechał do Legnicy na zaproszenie Chrześcijańskiego Klubu Filmowego Ichthys. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Padło pytanie również o jego włoskie korzenie, które można odczytać nie tylko z jego nazwiska, ale i drugiego imienia. - Moi rodzice chcieli w jakiś sposób zaakcentować moje włoskie pochodzenie, a w tamtych czasach szalenie popularny był papież Pius XI, niegdyś nuncjusz w Polsce, człowiek naszemu krajowi bardzo życzliwy – opowiadał Krzysztof Pius Zanussi. Reżyser postanowił pociągnąć wątek rodzinny. – Jako dziecko czytałem dzieła Honoriusza Balzaka. To nie przenośnia, a fakt, że książki dają człowiekowi doświadczenie, które może mu przydać się w praktyce, a którego w inny sposób by nie posiadł. Otóż, w czasie odwilży gomułkowskiej możliwe już były wyjazdy za granicę, więc na przełomie lat 50 i 60. po raz pierwszy udało mi się wyjechać na zachód. Z tradycji rodzinnej wiedziałem, że mam jakąś multimilionerską rodzinę dalekich kuzynów we Włoszech (produkują lodówki i maszyny do zmywania naczyń „Elettrodomestici”). Miałem z nimi kontakt, więc natychmiast, gdy udało mi się wyrwać z kraju, napisałem do nich z pytaniem czy mogę złożyć im wizytę. Pojechałem, jednak wiedziałem już zawczasu, jakie będą początki, bo czytałem książki Balzaka. Tam przecież zawsze był jakieś biedny kuzyn z prowincji, z kompleksami, który przyjeżdża i nie wie, jak się zachować, o czym rozmawiać i co zrobić z rękami. To wszystko przeżyłem natychmiast. Wiedziałem, że gdy ktoś mi otworzy, to nie będę wiedział, czy jest moim kuzynem czy lokajem. Czy mu się rzucać na szyję czy jednak nie należy - zabawiał widownię niezwykłymi wspomnieniami i dystansem do siebie. 

Legnica. Spotkanie z Krzysztofem Zanussim   W spotkaniu uczestniczyło około dwustu słuchaczy. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Dalekie kuzynostwo zachęcało go do skończenia innych studiów we Włoszech i dołączenia do rodzinnego interesu. Nie przyjął tej oferty, ale przez lata starał się udowodnić dalekiej rodzinie, że "coś jednak osiągnął". Na nich nie robiły bowiem wrażenia gromkie oklaski po premierze jego filmu we Włoszech czy usadowienie przy tamtejszym ministrze, ale... gazety, w których nazwisko "Zanussi" przewijało się na pierwszych stronach. "Krzysztof, ty wiesz, ile kosztuje centymetr reklamy w gazecie?" - wspominał ze śmiechem zachwyt kuzyna-biznesmena.

Jednym z pytań zadanych w trakcie majowego spotkania z Krzysztofem Zanussim w Akademii Rycerskiej dotyczyło znanych osób, z którymi miał przyjemność jadać kolację. - Miałem ten zaszczyt, że w czasie pontyfikatu św. Jana Pawła II, bywałem przez niego wielokrotnie zapraszany na obiad czy kolację. Nie znaczy to, że byłem ważny i że on mnie jakoś specjalnie cenił, ale wiedziałem od niego samego, że on strasznie chciał, bym opowiadał mu jakieś historie, które jako filmowiec, każdego dnia zbieram. Codziennie bowiem dzieje się coś ciekawego, o czym można opowiedzieć, a on mówił, że żyje sterylnym życiem – wspominał rozmowy z papieżem Polakiem.

Dalsza część artykułu na stronie drugiej 

Jedno z nieoczekiwanych zaproszeń na kolację z Głową Kościoła, zastało reżysera na papieskim uniwersytecie. Któryś z hierarchów powiedział mu wtedy, że powinien być teraz na kolacji w Watykanie. - Za pół godziny mam być na miejscu, a tu deszcz, nie można znaleźć taksówki, nie wiem nawet które wejście. Podjeżdżam pod Spiżową Bramę i tam stoi Szwajcar, który zadaje pytanie jak z podręcznika językowego. Patrzy na mnie z tą moją walizeczką, zmoczonego deszczem i pyta „Czy ma pan jakieś życzenie?”. No więc, mnie coś podkorciło i patrząc mu w te niewinne oczy, mówię: "Tak, wie pan, ja chętnie zjadłbym kolację z papieżem". On, wiedząc już, że trafił na świra, pyta: "A czy pan myśli, że papież też ma takie marzenie?". Odpowiedziałem: "Jestem przekonany, że tak". Wtedy już miał mnie za kompletnego wariata - śmiał się Zanussi. - Namawiał mnie, żebym sobie poszedł, ale powiedziałem: "No niech pan na wszelki wypadek zadzwoni, a nóż to jest prawda". Wykonał wreszcie ten telefon i po chwili wrócił cały w skowronkach  - opowiadał K. Zanussi. – To jednak było dawno… Wiecie, państwo, w języku angielskim jest na to takie bardzo użyteczne słowo: "Name-dropping". Czyli w rozmowie rzuca się, z kim to się nie jada kolacji, z kim to się nie bywa. I mógłbym tutaj rzucić niesłychane "nazwiska", jak choćby świeżo koronowany Król Wielkiej Brytanii Karol III. Pokazałem mu kawałek Warszawy, zjadłem z nim kolację u ambasadora brytyjskiego. Nic z tego jednak nie wynika.  Przecież dzisiaj on tego nie pamięta, tylko ja – uśmiechał się pan Krzysztof.

Legnica. Spotkanie z Krzysztofem Zanussim   Reżyser i scenarzysta zabawiał publiczność licznymi anegdotami. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Spotkanie w Akademii Rycerskiej zostało poprzedzone w kinie Piast wyświetleniem filmu "Eter" z 2018 r. 

Aktualnie w kinach wyświetlany jest najnowszy film Krzysztofa Zanussiego pt.: "Liczba Doskonała" (2022), w której jedną z głównych ról gra Andrzej Seweryn. 

Produkcja w ciekawy sposób porusza m.in. kwestie duchowości i nauki. To właśnie w związku z tym filmem reżyser gościł w ostatnim czasie w dwóch włoskich telewizjach śniadaniowych. - Jak w każdym z tego typu programów, spodziewałem się najgłupszych pytań. W obu telewizjach poruszono jednak temat Ciągu Fibonacciego - że to bardzo wyszukane pojęcie w matematyce i kto pamięta je ze szkoły. Po audycjach pytałem prowadzących o to, czy ich publiczność coś z tego zrozumiała. Odpowiedzieli: "Na pewno nie". Drążyłem: "To dlaczego poruszacie takie kwestie?". A oni na to: "Bo publiczność czuje się doceniona, że oferuje jej się coś trudnego, czego nie przełkną, ale chociaż zobaczą" - wspominał pan Krzysztof. - Życzyłbym sobie tego, żeby taka telewizja była i w moim kraju. By ludzie podciągali się w górę, a nie cieszyli się piosenkami disco polo – mówił gorzko Zanussi.