O początkach drogi prawniczej, przyczynach zbyt dużej liczby spraw i pewności moralnej przy orzekaniu mówi ks. dr Krzysztof Cipior.
▲ – Mój poprzednik zawsze powtarzał, że Pismo Święte powinno leżeć na środku biurka, a Kodeks prawa kanonicznego gdzieś na jego skraju – opowiada oficjał Sądu Kościelnego Diecezji Legnickiej.
Jakub Zakrawacz /Foto Gość
Jakub Zakrawacz: Kiedy w życiu Księdza pojawiło się zainteresowanie prawem kanonicznym?
Ks. dr Krzysztof Cipior: Jako kleryk musiałem wybrać seminarium magisterskie. Koledzy polecali ks. prof. Wiesława Wenza, kierownika Katedry Prawa Kanonicznego i Prawa Wyznaniowego Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Stwierdziłem, że jako umysł ścisły szybciej się tam odnajdę. Po obronie pracy magisterskiej i święceniach rozpoczęło się życie parafialne. Pewnego dnia jednak zadzwonił telefon. Był to bp Marek Mendyk, ówczesny biskup pomocniczy naszej diecezji, który w imieniu bp. Stefana Cichego zaproponował mi rozpoczęcie studiów z zakresu prawa kanonicznego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Przeanalizowałem wszystkie „za” i „przeciw” i podjąłem wyzwanie. Potem nauka się przedłużyła, ponieważ rozpocząłem doktorat.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.