Bliscy i przyjaciele wspominają śp. ks. Bogusława Jeża

Jakub Zakrawacz

publikacja 01.11.2020 12:46

"Jest to dla diecezji wielka, niepowetowana strata". "W chwili, w której powinien był myśleć o sobie, on myślał o nas". "Kiedy mocno chorował, cały dekanat przyszedł do niego na kolędę".

Bliscy i przyjaciele wspominają śp. ks. Bogusława Jeża Zmarłego kapłana w jego rodzinnym kościele wspominał m.in. ks. Dominik Drapiewski, dziekan dekanatu Jawor. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Bliscy i przyjaciele zebrani na pożegnalnej Mszy św. za śp. ks. Bogusława Jeża (czwartek 29 października, bolesławiecki kościół pw. św. Cyryla i Metodego) dzielili się przed Eucharystią wspomnieniami o zmarłym kapłanie.

Ks. Wojciech Mroszczak, proboszcz parafii pw. św. Cyryla i Metodego w Bolesławcu: "W dniu 25 maja 1996 r. przyjął sakrament kapłaństwa wraz z siedmioma kolegami w legnickiej katedrze. Dzień później odprawił w naszym kościele Mszę św. i po niej wyruszył już na szlak duszpasterskiego posługiwania. Ks. Bogusław był również nadzieją diecezji legnickiej. Został skierowany do Rzymu na studia specjalistyczne, by przygotować się do pracy w Sądzie Kościelnym Diecezji Legnickiej, gdzie posługiwał jako obrońca węzła małżeńskiego. Jest to dla diecezji wielka, niepowetowana strata".

Ks. Dominik Drapiewski, dziekan dekanatu Jawor i proboszcz jaworskiej parafii pw. św. Marcina. "Nigdy bym nie pomyślał, że każdy rok będzie wiązał się ze śmiercią jakiegoś księdza albo związanego z dekanatem Jawor albo w nim zamieszkującego. Z samych Paszowic wymienię tylko proboszczów: ks. Zygmunta Targosza, ks. Edwarda Taraszkę, ks. Tadeusza Wnęka i ks. Bogusława Jeża. Z tym ostatnim nasze drogi połączyły się już od momentów rzymskich, później parafia w Legnicy i sześć lat w dekanacie. Choroba nieustannie towarzyszyła jego życiu. Ja dziękuję za tę wielką życzliwość i przyjaźń, jaka była między nami. W kontekście przyjaźni myślę również o całym naszym dekanacie i przypomina mi się pewne wydarzenie: dwa lata temu, kiedy mocno chorował, wszyscy przyszliśmy do niego na kolędę".

Śp. ks. Bogusław Jeż od 2014 r. aż do swej śmierci posługiwał jako proboszcz parafii pw. Świętej Trójcy w Paszowicach. Słowa pożegnania wygłosił również Sebastian Oszczęda, wójt Paszowic: "Chcieliśmy podziękować Bogusiowi za lata posługi kapłańskiej w naszej miejscowości. Podziękować za piękną postawę i zaangażowanie w życie gminne. W pamięci utkwiły mi jednak słowa, które wygłosił na Eucharystii pogrzebowej naszego misjonarza ks. Panka: »Nam ludziom często wydaje się, że to jeszcze nie ten czas, by odejść. Rodzina i przyjaciele mogą myśleć, że to życie powinno wciąż«. Boguś dodał jednak, że »logika Boska jest zupełne inna od naszej. Pan powołuje nas do siebie wtedy, gdy jesteśmy najbardziej gotowi, kiedy nawet o tym nie wiemy«. Te słowa bardzo utkwiły w mej pamięci (…) Boguś był człowiekiem, którym miał mocny kręgosłup moralny, mocno przestrzegał wartości. Bardzo mi imponował.

Na koniec pragnę wypowiedzieć jeszcze jedno, bardzo osobiste świadectwo, która spina klamrą to piękne życie i posługę. W piątek, dzień przed tym, jak Bogusław trafił do szpitala, dzwoniłem do niego. Chciałem dodać mu otuchy, zapytać, czy mogę w czymś pomóc. Boguś, oczywiście jako bardzo skromny człowiek, odpowiedział: »Niczego nie potrzebuję,, wszystko mam, dziękuję«. Przez chwilę się jednak zastanowił, po czym dodał : »Wiesz co… jest jedna rzecz, którą mógłbyś zrobić. Poinformuj jutro mieszkańców, że kościół jest bezpieczny, że rano będzie firma, która będzie ozonować całą świątynię i bez problemu mogą do niej przychodzić«. Po chwili dopowiedział również: »Poczekaj, ja ci dam znać. Kiedy firma to zrobi, ja do ciebie zadzwonię, poinformuj ludzi«. Już nie zadzwonił, nie zdążył (…). Dał mi piękne świadectwo swojego życia: w chwili, gdy powinien był myśleć o sobie, on myślał o nas".

Słowo do obecnych wypowiedziała również jedna z członkiń bolesławieckiej wspólnoty parafialnej i tamtejszej wspólnoty Żywego Różańca: "Ks. Bogusław był obecny w naszej parafii od 1 roku studiów w WSD w Legnicy. Dla nas, nauczycieli bolesławieckiego mechanika, był uczniem, później absolwentem. Zawsze życzliwym, miłym, sympatycznym chłopcem, który wybrał niełatwą drogę kapłaństwa, a o swoich zamiarach poinformował wychowawczynię. Ona wspominając Bogusia podkreśla, że zawsze wprowadzał w klasie spokój, ład, porządek. Nasza wspólnota pamięta o nim i zawsze poleca w modlitwach"

Uroczystej Eucharystii przewodniczył biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski: "Mamy w pamięci jego bogate życie. Zmagał się z chorobami, a przy tym wszystkim umiał też zachować odpowiedni dystans do siebie, do tego, co działo się wokół niego. Takiego go też zapamiętałem go z Rzymu, gdzie kilka lat mieszkał w Papieskim Instytucje Polskim.  Cechowała go bardzo prostolinijna postawa wobec wszystkich wydarzeń, jakie działy się we wspólnotach. Podejście z dystansem i specyficznym humorem. Ta jego zdolność takiego pojmowania życia wypływała z jego relacji z Bogiem, z Chrystusem. Niezależnie od tego, ile różnych rzeczy w życiu realizował, potrafił mieć to spojrzenie idące dalej, poza bezpośredni ludzki wymiar".

Biskup wspomniał również słowa, którymi ks. Bogusław Jeż motywował swoją wolę przyjęcia święceń kapłańskich: "Chcę przez całe życie kroczyć drogą, którą mi wskazał mój Mistrz Jezus Chrystus. Służąc Bogu i ludziom z całych swoich sił. Ufam, że to Bóg powołuje mnie do kapłaństwa, a ja pragnę szczerym sercem odpowiedzieć na to wezwanie, realizując ideał służby Bogu i wspólnocie Kościoła i wytrwać w tej wierności do końca".