Rodzinna liturgia? Tak!

Jędrzej Rams Jędrzej Rams

publikacja 04.04.2020 10:33

Otrzymaliśmy świadectwo małżeństwa z Domowego Kościoła o tym, jak oni przeżywają niedzielną rodzinną liturgię.

Rodzinna liturgia? Tak! Zdjęcie rodziny Kowalewskich - Piotr (tata), Wioleta (mama), Jan - 12 lat, Franciszek - 7 lat, Józef - 3 lata. Archiwum rodzinne

Zapraszamy do przysyłania do naszej redakcji (legnica@gosc.pl) zdjęć z przeżywanych przez was liturgii domowych (szczegóły TUTAJ). Poniżej prezentujemy świadectwo, jakie nasza redakcja otrzymała od małżeństwa z Legnicy:

"Wraz z mężem jesteśmy członkami Domowego Kościoła od wielu lat i w miarę możliwości staramy się wcielać w życie narzędzia do nawracania,  proponowane nam przez nasz Ruch.  Z biegiem czasu coraz bardziej uświadamiamy sobie, że tak naprawdę to nie wymagamy od siebie niczego szczególnego, bo codzienna  modlitwa osobista, małżeńska, rodzinna, codzienne czytanie Słowa Bożego to przecież powinna być normalność każdego chrześcijanina. Jeśli chcemy być blisko Boga, codziennie poznawać Go, czerpać z Niego życie, słuchać Go, a więc być szczęśliwymi, to o  taką łączność z Nim musimy nieustannie zabiegać.

Chcielibyśmy podzielić się naszym doświadczeniem Namiotu Spotkania. Jest to modlitwa osobista, polegająca u nas na codziennej medytacji Słowa Bożego, które Kościół proponuje nam na dany dzień. W naszym małżeństwie ta praktyka ma miejsce codziennie rano, zanim rozejdziemy się do pracy. Na bieżąco wydaje się, że nic szczególnego się nie dzieje, a jednak z perspektywy czasu dostrzegamy ogromne zmiany, jakich Bóg dokonuje w nas. Są to zmiany w postrzeganiu siebie, ludzi, świata.  Przez swoje Słowo Pan Bóg daje nam się poznać. Pokazuje nam siebie i widzimy że prawda o Nim, bardzo odbiega od naszych wcześniejszych wyobrażeń. Pan Bóg jest dla nas fascynujący. Coraz bardziej chcemy Go poznawać. Pociąga nas. Widzimy, że im bardziej zbliżamy się do Niego, tym bardziej nas zachwyca. Z biegiem czasu zaczęliśmy szukać Go też  w Eucharystii, w Adoracji Najświętszego Sakramentu, we wspólnocie. Świadomość Jego potęgi pomaga nam przeżywać trudne doświadczenia, bo przecież nic się nie dzieje poza Nim, a jednocześnie wiemy, że jest dobry, troszczy się o nas i pragnie dla nas tylko dobra.   

Codzienne czytanie Słowa Bożego (również z rodziną) jest dla nas dużym umocnieniem  w obecnej sytuacji niepewności i zagrożenia koronawirusem.  Czerpiemy z Niego ufność, że to do Boga należy ostatnie słowo, bo Opatrzność ma nas przecież w swojej opiece. Nie oznacza to oczywiście, że nie zachorujemy, czy nie umrzemy. Jednak jeżeli się to wydarzy, to przecież Pan lepiej od nas wie, co jest dla nas dobre. Świadomość ta stanowi dla nas źródło głębokiego pokoju. Zamiast śledzić rozwój pandemii w telewizji, czy w internecie, staramy się codziennie wsłuchiwać w głos Pana, co powoduje, że nie wpadamy w panikę, chociaż oczywiście stosujemy się do obowiązujących wytycznych i rozporządzeń.

Panująca w Polsce epidemia i wynikające z niej ograniczenia, większości z nas uniemożliwiły uczestnictwo w kulcie Pana w kościele. Sytuacja ta bardzo nas przybiła i napełniła goryczą, ale sprowokowała również refleksję: czy aby Pan Bóg nie karze nam przyjrzeć się jakości naszego chrześcijaństwa. Bo przecież chrześcijanami  jesteśmy nie tylko w kościele, a głównie poza nim. Jakimi więc świadkami Boga jesteśmy? Czy chociaż trochę odróżniamy się od pogańskiego świata, w którym żyjemy? Jak wygląda nasze świętowanie? Łatwo jest pójść do kościoła, przeżyć (może nawet gorliwie) Eucharystię, wrócić z poczuciem samozadowolenia do domu i na tym świętowanie zakończyć. Oczywiście, Eucharystia jest kulminacyjnym momentem świętowania, ale przecież święto nie zaczyna się i nie kończy w kościele. Ono trwa cały dzień. Kiedy przeżywając formację w Domowym Kościele ten fakt sobie stopniowo uświadamialiśmy, zaczęliśmy podejmować wysiłki, aby nasza niedziela - dzień Pański była w naszym domu świętowana naprawdę. Bo niedziela musi być inna niż pozostałe dni tygodnia. Nie chodzi jednak o to, aby zamęczyć się leniuchując, „bo trzeba odpocząć”. Odpoczynek może wyrażać się zacieśnieniem relacji z najbliższymi, spędzaniem czasu z rodziną (a nie komputerem), odwiedzeniem rodziców, dziadków, znajomych, chorych, zrobieniem czegoś dobrego, zwiedzaniem ciekawych miejsc.  Nie można również zapomnieć o oddaniu chwały Bogu, przez spędzenie w rodziną chwili na Adoracji Najświętszego Sakramentu, czy wspólnej modlitwie. Świąteczny charakter dnia podkreśla u nas ładne ubranie, upieczone w sobotę ciasto i pyszny obiad, który spożywamy wspólnie (przynajmniej w tym dniu). Zauważamy, że to, czego nauczyliśmy się dotychczas w Domowym Kościele, stało się bardzo przydatne w sytuacji, w której się znaleźliśmy obecnie.

Zwolnione tempo życia w ostatnich tygodniach stwarza niepowtarzalną okazję, aby czas łaski, który otrzymaliśmy, wykorzystać najlepiej, jak potrafimy. Narzekania i jałowe dyskusje, o tym, czy rację ma  ten, kto przyjdzie do kościoła, czy ten kto pozostanie w domu, dzielą nas i powodują, że umyka nam coś ważniejszego. A tymczasem Wielki Post zbliża się do kulminacyjnego momentu – Świętego Triduum Paschalnego – celebracji największych tajemnic naszej wiary. I wiemy, że tak naprawdę, owoce tego czasu nie zależą od faktu, czy kościoły będą otwarte, czy zamknięte w czasie liturgii, ale wyłącznie od NASZEGO duchowego zaangażowania i podejmowanych wysiłków, aby mimo trudności głęboko  przeżyć te święte dni.

Janina i Dariusz – Domowy Kościół rejonu Legnica".