Muzyk i dźwiękowiec podczas nagrywania płyty sprawdzili, co Bach miał na myśli, kiedy komponował. Pomógł im w tym unikatowy instrument z krzeszowskiej bazyliki.
– Jestem organistą i mam szczęście, że mogłem nie tylko podziwiać organy, ale także na nich zagrać – cieszył się Tadeusz Barylski.
Jędrzej Rams /foto gość
Tadeusz Barylski i Paweł Ożga przez kilka listopadowych nocy z rzędu zamykali się w bazylice. W pocie czoła pracowali właśnie po zmroku, bo tylko takie połączenie – nocy, ciszy i samotności – zapewniało im warunki, by we wnętrzu Europejskiej Perły Baroku nagrać płytę.
Nagrywanie jakiegokolwiek materiału muzycznego wymaga zachowania absolutnej ciszy. O ile można ją uzyskać w sposób kontrolowany w studiu nagrań, ponieważ jest ono odpowiednio wyciszone, o tyle chcąc nagrywać organy w kościele, trzeba zdać się na własną cierpliwość.
Muzycy czekali, aż przez grube mury bazyliki przestaną przenikać odgłosy z zewnątrz − ruch uliczny, ludzkie głosy, turkot maszyn. Dopiero wówczas włączali czułą aparaturę nagrywającą dźwięki płynące z organów mistrza Englera. Tadeusz grał, Paweł nagrywał – i tak od godziny 18 do nawet 4 rano.
Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.