Sukces, który rodzi się w bólach, lepiej smakuje

Roman Tomczak Roman Tomczak

publikacja 03.10.2018 21:53

Aleksander Śliwka, jaworzanin, mistrz świata w siatkówce, opowiadał o kulisach walki o złoto.

Sukces, który rodzi się w bólach, lepiej smakuje Mistrza jaworzanie przywitali po królewsku. Najbardziej rozentuzjazmowane były dzieci i młodzież Roman Tomczak /Foto Gość

- Amerykanie byli faworytami turnieju. Ale nie jechaliśmy do Włoch zaniepokojeni. Nasze szanse obliczaliśmy na podstawie swoich umiejętności, a to napawało optymistycznie. Poza tym - byliśmy jedną, zgraną drużyną. To nam dało sukces - mówił podczas spotkania w Szkole Podstawowej nr 5 w Jaworze jej wychowanek Aleksander Śliwka, jeden z filarów reprezentacji siatkarzy, przez cztery kolejne lata - mistrzów świata.

Na spotkanie jaworzanie czekali ponad godzinę, bo przyjazd mistrza opóźniał się ze względu na spory dystans. Olek Śliwka przyjechał do Jawora prosto z Rzeszowa, gdzie jeszcze do maja grał w tamtejszej Resovii. Po drodze wstąpił jeszcze na swoją wrocławską uczelnię. Dopiero wieczorem spotkał się z mieszkańcami Jawora.

Przyjęcie miał entuzjastyczne. Witała go pełna sala kibiców, w tym sportowcy Spartakusa Jawor, klubu, w którym A. Śliwka zaczynał swoją karierę. Po odśpiewaniu przez wszystkich Mazurka Dąbrowskiego, siatkarz zasiadł w specjalnie zaaranżowanym dla niego studiu. Tam odpowiadał na pytania dotyczące zakończonych niedawno, tak szczęśliwych dla Polaków, Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn.

- Ten sukces tym lepiej smakuje, że rodził się w bólach. Bo zwycięstwo wcale nie było oczywiste. Nie jechaliśmy do Włoch jako faworyci, ale aby walczyć o miejsce w pierwszej szóstce. Były momenty, w których było bardzo ciężko. Byliśmy o jeden mecz od odpadnięcia z turnieju. Ale dostaliśmy jeszcze jedną szansę przed spotkaniem z Serbią. Wtedy zebraliśmy się i powiedzieliśmy sobie, że musimy wziąć się w garść i zagrać to, co najlepiej potrafimy. Spotkanie z Serbią było przełomowe - opowiadał 23-letni Olek Śliwka.

Pytano także o najtrudniejszy mecz mistrzostw, jakim bez wątpienia było dla Polaków spotkanie z reprezentacją USA. Zdaniem komentatorów sportowych Aleksander Śliwka był jednym z filarów tego zwycięstwa, okupionego długim, pięciosetowym zmaganiem i walką o każdą piłkę. Polsce siatkarze spodziewali się takiego przebiegu gry, bo Amerykanie od początku wskazywani byli jako zwycięzcy całego turnieju.

- Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. I ciężko było. Trener cały czas zmieniał zawodników, próbował różnych ustawień. W końcu znaleźliśmy takie, które przyniosło efekty. Cóż, dla mnie osobiście to było bardzo ważne spotkanie. Na pewno na długo je zapamiętam. Myślę, że na całe życie. Udało się pomóc chłopakom, może nie odgrywać pierwszoplanowej roli, bo te odgrywali Michał Kubiak czy Bartek Kurek, zdobywając masę punktów. Ja tylko im pomagałem - opowiadał skromnie Śliwka.

Uczestnicy spotkania mogli także przyjrzeć się z bliska złotemu medalowi Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn, który przywiózł ze sobą Aleksander Śliwka.