Srebrny jubileusz kapłaństwa

Roman Tomczak Roman Tomczak

publikacja 16.04.2018 10:55

Z 25 lat swojego duszpasterzowania, 18 spędził ks. Czesław Leńczuk SDB na misjach w Zambii, Malawi i Zimbabwe, budując szkoły i ucząc zawodu setki młodych mężczyzn.

Srebrny jubileusz kapłaństwa Ks. Czesław Leńczuk SDB srebrny jubileusz kapłaństwa obchodził w rodzinnym Sobinie. Roman Tomczak /Foto Gość

Ks. Czesław Leńczuk, salezjanin, na pierwszą misję wyjechał jeszcze jako diakon. Nie wahał się, choć droga była daleka, a przyszłość - niewiadoma. 

- Od początku oddałem się pod opiekę Matce Bożej Wspomożycielce Wiernych. Była ze mną od dzieciństwa, tak mi się spodobała postać z obrazków które rozdawał mój proboszcz w rodzinnym Sobinie - wspomina. Pamięta także dobrze innego proboszcza, ks. Ignacego Bubulę, także salezjanina, jak powiedział do niego: „życzę ci, żebyś został księdzem”. 

- "Dlaczego akurat ja?!", chciało mi się krzyknąć. Co ja takiego zrobiłem? - śmieje się na tamto wspomnienie. - A tak naprawdę, to to przekonanie było we mnie od dzieciństwa: posługiwanie przy ołtarzu, pielgrzymki na Jasną Górę, dobrzy ludzie spotykani po drodze wcale nieprzypadkowo. Tak jak nieprzypadkowe były książki o ks. Bosko, wpadające w ręce. To wszystko zaprowadziło mnie do salezjanów - uważa ks. Czesław.

Kiedy znalazł się po raz pierwszy w Afryce miał nieco ponad 20 lat i wielką misję do wypełnienia. Najpierw cztery lata studiów w Kenii, potem święcenia kapłańskie z rąk abp. Adriana Mugandu w Chingola, piątym co do wielkości mieście Zambii. To było 17 kwietnia 1993 r.

A potem już od razu budowa szkoły zawodowej. Pozwolenia, materiały, wykonanie. A potem wyposażenie klas, narzędzia i zebranie uczniów.

- Edukacja jest w Afryce bardzo ważna. Rządy starają się pomagać misjom, ale to od misjonarzy wiele zależy. Uczyłem młodych Afrykańczyków stolarstwa, elektrotechniki, rolnictwa, budowlanki, krawiectwa. Skąd to wszystko umiałem? Nie wiem. Chyba z asystencji Ducha Świętego - mówi z uśmiechem.

Te szkoły budował przez następnych kilkanaście lat w Zambii, później w Malawi i Zimbabwe, nie bacząc na przeszkody formalne, biurokrację i... malarię.

- Kiedy przyjechałem do Afryki, dawałem sobie 2-3 lata życia. Mój kolega z roku zmarł po 11 miesiącach. Pierwszy raz zapadłem na malarię jeszcze w Kenii. Najgorsza jej odmiana, malaria mózgowa, zaatakowała mnie w Malawi. Raz „przywiozłem” ją do Polski. Tu nie tak łatwo było ja rozpoznać, bo jak powiedziała lekarka, ostatni raz podczas I wojny światowej - wspomina salezjanin. Jednak we Wrocławiu udało się opanować chorobę. - Do Malawi wróciłem jak nowo narodzony - dodaje. 

Swoją misjonarską epopeję zakończył w 2014 r. Ale czy to na pewno koniec afrykańskiego, subsaharyjskiego ewangelizowania? Ewangelizowania trwałego, bo zostawiającego swój ślad w postaci szkół i wykwalifikowanych pracowników. Nie wiadomo.

Jubileusz 25-lecia święceń kapłańskich ks. Czesław Leńczuk spędził w rodzinnym Sobinie. Wspólnota miejscowej parafii pw. św. Michała Arch. z proboszczem, ks. dr. Mariuszem Szymańskim, przygotowali mu nie lada przyjęcie. Ale najlepszym prezentem była „Margaretka” - duchowy dar stałej modlitwy siedmiu osób z parafii.

Na dziś, 17 kwietnia, kiedy mija 25 lat od święceń kapłańskich ks. Czesława, kapłan zaplanował swoją pielgrzymkę na Jasną Górę, aby Matce Bożej podziękować za dar powołania misyjnego, kapłańskiego i salezjańskiego.