Kto mi da skrzydła?

Roman Tomczak

|

Gość Legnicki 25/2017

publikacja 22.06.2017 00:00

Takie pytanie zdają się zadawać ostatnie na Dolnym Śląsku wiatraki. Choć gminy szczycą się nimi w turystycznych folderach, prawie każdy jest na skraju katastrofy budowlanej. Dla kilku zaświeciło jednak światełko nadziei...

Po „holendrze” z Radziechowa został  tylko korpus. Według projektu ma tu być obserwatorium astronomiczne. Po „holendrze” z Radziechowa został tylko korpus. Według projektu ma tu być obserwatorium astronomiczne.
Roman Tomczak /Foto Gość

Wśród wiatraków to elita. Zbudowane z cegły – a nie, jak np. koźlaki, z desek – przez stulecia dominowały w krajobrazie dolnośląskich miast i przedmieść. Ich śmigi ciężko pracowały, by napędzić jeszcze cięższe młyńskie żarna i skomplikowane mechaniczne wnętrze. Dawały chleb i schronienie. Ale także zachwyt i oczarowanie. Wiatraki holenderskie, bo o nich mowa, budowano na naszym terenie od końca XVIII wieku. Do ostatniej wojny było ich tu prawie 30.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.