Katolik to wojownik

Jędrzej Rams Jędrzej Rams

publikacja 20.05.2017 08:35

- To jest jakiś paradoks, że wchodzę w pisanie, gdy Polacy czytają coraz mniej książek. Ale jak mówiłem - Bóg lubi ryzyko, a ja Mu ufam - mówi Paweł Cwynar, były przestępca.

Katolik to wojownik Paweł nie rozstaje się dzisiaj z różańcem Jędrzej Rams /Foto Gość

Paweł przyjechał do Legnicy, by świadczyć o tym, co się wydarzyło i ciągle dzieje w jego życiu. Legnicę zna, bo to jego rodzinne miasto. Od kilku lat żyje z dala o niego, ponieważ wyjechał za granicę, by tam pracować na budowach, by zarobić na wydanie debiutanckiej książki.

W czwartek spotkał się ze słuchaczami w kościele pw. św. Jadwigi Śląskiej. Opowiedział tam o swoim życiu. Blisko 15 lat swojego życia spędził w zakładach poprawczych i karnych. Miał status recydywisty, „N” czyli niebezpiecznego, siedział przez rok w izolatce. W pewnym momencie przeczytał fragment Pisma Świętego i zaintrygowany postanowił przeczytać je całe. Pojawił się też znaczący sen, po którym Paweł wybrał życie z Bogiem. O szczegółach będą mogli państwo przeczytać w Gościu Legnickim już w najbliższą niedzielę (21 maja br.).

Spotkanie w Legnicy odbywa się kilka lat po tamtych doświadczeniach. Paweł ma za sobą m.in. trudne odnajdywanie się na wolności, zarabianie na budowach w Polsce, Anglii i Szwecji, pisanie książki. Jak mówi, nie może nie spotykać się z ludźmi, by mówić o dobroci Boga.

- Warunkiem osiągnięcia nieba jest nasze dobre zachowanie i próba odkupienia naszych win. Każdy nasz uczynek ma kształt bumerangu. Zataczają koło i do nas wracają. Teraz więc opowiadam i przestrzegam - mówi Paweł. - W swoim życiu widziałem setki, tysiące takich samych jak ja. Wielu z nich nie żyje. Wchodzenie w drobne i większe rozboje i półświatek jest zawsze z chęci zysku. Młodzi są wpatrzeni w bogactwo grup z Pruszkowa czy Wołomina, ich piękne dziewczyny, szybkie auta. Jednak to jest margines marginesu wszystkich grup. By tam dojść trzeba po drodze stracić wszystko - przyjaciół, zasady. Tam nie ma żadnych zasad. Tam się porywa dzieci, żony. Gdy siedzieliśmy w Warszawie i na imprezie z suto zastawionymi stołami klepaliśmy się po plecach, to na końcu, przy wyjściu otrzymywałem propozycję wykończenia jednego z nas. Tego, który siedział przed chwilą z nami przy stole. Idąc coraz wyżej traci się wszystko. To się po prostu nie opłaca. Nie można odnaleźć tam radości. Ja ją otrzymałem dopiero wówczas, gdy odpowiedziałem na ofertę Pana Boga. Wcześniej była wesołkowatość, głupkowatość. Dopiero w relacji z Bogiem odnalazłem radość i sens życia. Większy niż to, co oferuje nam świat - opowiada bohater spotkania.

Nie było to jednak łatwe. Pojechał do Anglii. Nie znał języka. Przez dwa miesiące mieszkał na ulicy i jadł z śmietników.

- W czasach złej młodości zarabiałem nawet po 50 tys. zł miesięcznie. Po wyjściu z więzienia jest zawsze zderzenie z rzeczywistością. Przechodzi się test. Trudno jest nie wrócić do złego. Ja trafiłem na budowę i pracowałem jako pracownik pomocnik budowlany. Ktoś dzwoni i proponuje: „Słuchaj zrobimy wałek i zarobimy 100 tys. złotych”. Ja wtedy na budowie zarabiałem 1800 złotych! Pracowałem tylko w sezonie. Byłem zwalniany, bo nie mam kwalifikacji, bo ludzie źle mówią o firmie ze względu na to, że ja tam pracuje. Ale zawziąłem się, że tak jak kiedyś chciałem być jak najlepszym, najsprawniejszym gangsterem, tak teraz będę jak najlepszym katolikiem. Każdy chrześcijanin jest wojownikiem. Szatan przychodzi ścieżką, którą przychodził do tej pory cały czas. Wie jak lubimy wchodzić na złą ścieżkę. Dlatego Zły sprawdza czy mur, który tam postawiliśmy odrzucając zło, czy w tym miejscu ma szczeliny i zarysowania. O zdrowie muru dbamy łaską uświęcającą - mówi Paweł.

Na wsypach dobrze zarabiaø jednak nie miał czasu na pisanie. Dlatego przeniósł się do Szwecji, bo tam były lepsze warunki do pisania książki. Bo teraz dzisiaj to właśnie chce robić. Jeszcze będąc w więzieniu pisał do gazetek, a te dzięki temu zwiększały nakład. Pisał w internecie, pisał dla znajomych. Jego debiutancka powieść „Wysłuchaj mnie, proszę” rozchodzi się jak ciepłe bułeczki...

- Nie wiem, czy i jak będę się z tego utrzymywał. Czuję po prostu, że to moja droga. Jest duże ryzyko. Ale Bóg lubi ryzyko. Wtedy bardziej mu ufamy. To jest jakiś paradoks, że wchodzę w pisanie, gdy Polacy czytają coraz mniej książek. Ale, jak mówiłem, Bóg lubi ryzyko, a ja Mu ufam - mówi Paweł Cwynar.

W sobotę 10 czerwca Paweł spotka się z młodzieżą w chojnowskim kościele pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w ramach Małego Spotkania Młodych.