Na tropie ubeckiej zbrodni

Roman Tomczak

publikacja 07.07.2016 12:40

W lesie pod Polkowicami zlokalizowano prawdopodobne miejsca pochówków żołnierzy wyklętych, zamordowanych tam przez UB w latach 50. ub. wieku. Dla historyków to sensacja, bo nikt nigdy nie natrafił na dokumenty w tej sprawie.

Na tropie ubeckiej zbrodni Paweł Chruszcz jest pierwszym badaczem, który opowiedział o żołnierzach wyklętych z Głogowa. Roman Tomczak /Foto Gość

W żadnej publikacji regionalnej, wydanej po 1945 r., także takich, które ukazały się w wolnej Polsce, nie ma nawet wzmianki o tym, że oddziały podziemia niepodległościowego działały po wojnie w okolicach Głogowa.

Do tej pory nikt nie miał pojęcia, że kolejne, kilkunasto- lub kilkudziesięcioosobowe oddziały zbrojne powstawały w mieście nawet na początku lat 50. Na trop tej sprawy wpadł przed kilkoma laty Paweł Chruszcz, pracujący dla Fundacji Bolesława Chrobrego.

- Na fali zainteresowania tematyką żołnierzy wyklętych zacząłem szukać tych wątków w Głogowie. Okazało się, że sprawą zajmował się już poznański IPN, ale wyłącznie w kontekście Wielkopolski. W ich książce znalazłem niewielki fragment dotyczący oddziału AK Zawisza, który powstał w 1949 roku w Głogowie. Jego dowódcą był Marian Rączka ps. „Kościuszko”, skazany później na karę śmierci - opowiada.

Od tego momentu zaczęły się poszukiwania w archiwach IPN-owskich w całym kraju. Okazało się, że był to jeden z wielu oddziałów zbrojnych, które powstały w Głogowie po wojnie. To była już prawdziwa sensacja. Do tej pory milczały o tym wszystkie wydawnictwa regionalne.

Do tego okazało się, że Rączka, jak większość członków antykomunistycznego podziemia, przyjechał do Głogowa z Wielkopolski, a później pracował tu w cukrowni i stoczni. Właśnie tych zakładach organizował struktury swojego oddziału, który nazwał AK Zawisza.

Dwa lata temu staraniem Fundacji Bolesława Chrobrego na cukrowni zawisła tablica poświęcona Rączce i jego oddziałowi. Podczas uroczystości do organizatorów zgłosił się Zdzisław Ściernicki. Powiedział, że chce opowiedzieć o Rączce, bo był jego podkomendnym (na podstawie tej rozmowy powstał później film „Marzyli tylko o wolnej Polsce”, dostępny na YouTube).

Po emisji filmu do fundacji zgłosił pragnący do dziś zachować anonimowość świadek. Był jedną z dwóch osób, którym w latach 60. ub. w. były szofer UB w Głogowie pokazał miejsce, gdzie komuniści mordowali żołnierzy niepodległościowego podziemia. Drugą była żona oficera głogowskiego UB.

- Ten skruszony szofer, Antoni Gawron, postanowił pod koniec życia podzielić się mroczną tajemnicą. Zabrał oboje do lasu nieopodal Biedrzychowej k. Polkowic i pokazał dwie polany. Tutaj miało być na jego oczach zamordowanych i pochowanych kilkadziesiąt osób, członków podziemia antykomunistycznego z Głogowa - opowiada Paweł Chruszcz. Dlaczego w Biedrzychowej, ponad 20 km od Głogowa? - Tu kończył się powiat głogowski. Mordowali już nie „u siebie” – wyjaśnia badacz.

Na tropie ubeckiej zbrodni   Mapa lasu koło Biedrzychowej z 1963 r., pomogła w odnalezieniu domniemanych miejsc komunistycznej zbrodni. Archiwum Lasów Państwowych

Oboje świadkowie, którym historię tę opowiedział szofer Gawron, do dziś nigdzie nie podają swoich nazwisk. Mówi się, że to dlatego, bo w Głogowie nadal żyją osoby, które pośrednio lub bezpośrednio brały udział w mordach pod Biedrzychową.

Fundacja Chrobrego razem z pracownikami Nadleśnictwa w Lubinie przez długi czas dokładnie badała teren domniemanych mogił. Stare mapy, GPS-y i zmysł detektywów doprowadziły ich wkrótce w dwa miejsca.

- Leśnicy twierdzą, że to na pewno tu. Polany gęsto porastają maliny i jeżyny. Mówią, że tak jest zawsze nad leśnymi mogiłami - tłumaczy Paweł Chruszcz.

Nie wszyscy zamordowani i zakopani na dwóch polanach są anonimowi. Jak mówi pracownik Fundacji Bolesław Chrobrego, na podstawie dokumentów z IPN da się określić tożsamość co najmniej siedmiu z nich.

- Głogowskie UB napisało w raportach, że uciekli z aresztu bądź transportu. Do 1989 roku figurowali w kartotekach milicyjnych jako zaginieni i poszukiwani - mówi. Na jesień tego roku w Biedrzychowej zaplanowano pierwsze prace poszukiwawcze. Wszystkie zezwolenia już są gotowe.