Wigilia czasu zarazy i ocalenia

Jędrzej Rams

publikacja 25.12.2015 09:48

Już 462. raz w Złotoryi zabrzmiały kolędy, na pamiątkę ocalenia ze straszliwej zarazy.

Wigilia czasu zarazy i ocalenia Złotoryjanie spotykają się rokrocznie jak jedna, duża rodzina, by kolędować i łamać się opłatkiem Jędrzej Rams /Foto Gość

Od dwudziestu lat w Złotoryi w wigilię Bożego Narodzenia, tuż przed Mszą świętą pasterską, odbywa się wielkie miejskie kolędowanie. Pierwsze odbyło się w 1996 roku. Zostało ono wskrzeszone jako pamiątka zarazy i ocalenia z niej, która nawiedziła ten gród w 1553 roku. Zdziesiątkowała mieszkańców do tego stopnia, że z kilkusetosobowego miasta wydawało się, że nie przeżył nikt.

I właśnie wówczas, jak głosi legenda, ówczesny burmistrz miasta wyszedł w noc wigilijną na Rynek i zaintonował śpiew pieśni bożonarodzeniowych. Zwabieni jego śpiewem mieszkańcy, wyszli ze swoich domów i dołączyli do burmistrza. Okazało się, że zarazę przeżyło zaledwie siedmiu złotoryjan!

Od tamtego czasu, rokrocznie aż do 1944 roku niemieccy mieszkańcy, tak ewangelicy jak i katolicy, spotykali się na Rynku, by wspominać czas zarazy i ocalenia.

Takim oto wierszem o tamtym czasie mówiła ze sceny jedna z organizatorek:

Hej, nanana, leć kolędo,

Ponad dachy, ponad Rynek,

Gdzie przed laty na boże święto,

Wyszedł sam jak palec człowiek.

    A gdy myślał, że nikogo,

    Nie zostało w biednym mieście,

    Zeszło się ich aż siedmioro

    I podjęli z nim kolędę

Tak śpiewali, głodni życia,

Chwałę zrodzonemu Bogu,

Że usłyszał ich z ukrycia,

Błogosławił pośród trwogi.

    I cofnęła się zaraza,

    A odżyło martwe miasto.

    Leć, kolędo, nananana,

    W tę świąteczną noc leć, w jasną!

- Cieszę się, że ta tradycja jest ciągle żywa. Uważam, że potrafiliśmy z historii naszego miasta wyciągnąć, uszanować i kultywować te rzeczy, wydarzenia, które są najcenniejsze. Dlatego w tę wigilijną noc możemy, potrafimy być razem. Dzięki temu czujemy wspólnotę - mówił Robert Pawłowski, burmistrz Złotoryi.

W tym roku na złotoryjski Rynek przyszło kilkaset osób. Duża część z nich wyszła właśnie z pierwszej "pasterki" sprawowanej w okolicach godz. 22, a część wybierała się na tę o północy. W organizacji udział wzięli m.in. miejscowi duszpasterze, którzy poprowadzili modlitwę i poświęcili opłatki, którymi się łamano, harcerze, Polskie Bractwo Kopaczy Złota, Zespół Artystyczny Żołnierzy Rezerwy Rota.

- Będę dopiero szła na pasterkę. Przyszłam na Rynek, bo bardzo mi się podoba ten zwyczaj. Łączy ludzi z całego naszego miasta - mówi nam pani Zofia, która przyszła z całą rodziną.

Gościem honorowym miejskiego kolędowania był Klaus Biedermann, starszy człowiek, który urodził się w Goldberg, czyli Złotoryi, bo taką nazwę nosiło miasto do zakończenia II wojny światowej.