Spoczął wśród swoich

Jędrzej Rams

publikacja 17.01.2015 21:20

Ks. Tadeusz Jordanek został pochowany w parafii, w której służył przez 27 lat.

Spoczął wśród swoich Złożenie do grobu ciała ks. prałata Tadeusza Jordanka Jędrzej Rams /Foto Gość

Dla wiernych parafii Mirsk była to wielka uroczystość. Wrócił do nich ukochany "ich prałat" ks. Tadeusz Jordanek. Niestety, był to ostatni powrót, bo jego doczesne szczątki spoczęły obok poprzedniego proboszcza tej parafii - ks. Bolesława Orłowskiego.

W ostatniej drodze towarzyszyli mu jego współpracownicy z wielu, bo aż 27 lat posługi w Mirsku. Eucharystii przewodniczył zaś bp Zbigniew Kiernikowski, a obrzędom pogrzebowym bp Adam Dyczkowski, przyjaciel zmarłego.

Na pogrzebie nie brakowało ciepłych słów pożegnania. Od przedstawiciela wiernych, burmistrza, obecnego proboszcza, a nawet tych, którym przez tyle lat ks. Tadeusz Jordanek po cichu pomagał - przedstawicieli Stowarzyszenia Pomocy Mieszkaniowej dla Sierot w Poznaniu-Branowie.

Padały słowa o wdzięczności, pamięci i obietnic o modlitwie. Z wypowiedzi poszczególnych osób wyłonił się obraz nie wielkiego teologa, lecz prostego, życzliwego wszystkim kapłana, który jak sam mówił o sobie "po prostu pracował dla Pana".

Po przejściu na emeryturę często bywał w Mirsku, gdzie niejednokrotnie słyszał, że "witają go u siebie". Tak więc wrócił do swoich.

Ks. prałat Tadeusz Jordanek, w zeszłym roku, mówił "Gościowi Legnickiemu", że od kiedy pamięta, chciał być kapłanem. Nie zniechęciły go problemy z dostaniem się do zakonu, przeżycia II wojny światowej i śmierć brata w KL Auschwitz, nie przestraszyli go funkcjonariusze UB, ani rozłąka z rodziną. Od 60 lat, dzień w dzień, stawał przy ołtarzu i odprawia Eucharystię.

Podchodzi z Kęt niedaleko Krakowa, święcenia prezbiteratu przyjął we Wrocławiu, w czerwcu 1954 roku. Pracował w Głuszycy, Oleśnicy oraz Wabienicach.

To tam, w wabienickim kościele, na wschodnich rubieżach archidiecezji wrocławskiej odkrył i przywrócił kult słynącemu łaskami obrazowi Matki Bożej Różańcowej z Potoka Złotego spod Buczacza. Dzięki licznym uzdrowieniom za przyczyną tego wizerunku wśród Kresowian nosi on tytuł Niebieskiej Lekarki.

Następnie przez 27 lat pracował w parafii pw. Zwiastowania NMP w Mirsku. Po przejściu na emeryturę osiadł na chwilę w Domu Księży Emerytów w Legnicy, a następnie przez prawie dekadę służył w parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej w Gryfowie Śląskim.