Grób jest, wsi nie ma

Jędrzej Rams

publikacja 28.10.2014 10:35

Góry Izerskie to biegun zimna w Polsce. Krew w żyłach mrozi też historia tego miejsca.

Grób jest, wsi nie ma

Wędrując po Górach Izerskich nie można nie dojść do legendarnej Chatki Górzystów. Miejsce jest to urokliwe i wydawać by się mogło odległe od cywilizacji o dziesiątki kilometrów. Mało kto jest świadomy, że do 1945 roku w tym miejscu znajdowało się kilkadziesiąt innych domostw. Obecna Chatka Górzystów była wówczas budynkiem szkolnym.

Niestety polityka nowych, powojennych gospodarzy Polski wymusiła emigrację tutejszych mieszkańców. Nierzadko rękami czerwonoarmistów.

Tak jak 10 maja 1945 roku. Wówczas do wsi dojechał duży patrol Armii Czerwonej zajmujący tereny III Rzeszy. Na wstępie zabili Paula Hirta, właściciela miejscowego schroniska Gross Iser Baude. Nie chciał dać alkoholu? Nie ugościł jak należy? A może po prostu był Niemcem i "należało" go zabić? Nie wiadomo.

Zabitego pochowano w grobie w centrum wsi. To nietypowe miejsce pochówku, bo do tej pory zmarłych chowano w odległym o kilka kilometrów Świeradowie-Zdrój.

Przybywający dzisiaj turyści do Chatki Górzystów bez problemu mogą dostrzec pojedynczy grób znajdujący się w centralnym miejscu łąki. Na łące, bo z kilkudziesięciu domostw Gross Iser ostała się jedynie Chatka Górzystów.

Po innych pozostały tylko fundamenty. Władza ludowa upatrywała w tym miejscu zagrożeń płynących z pobliskiej polsko-czechosłowackiej granicy. Mieszkańców wysiedlono, a domy zrównano z ziemią.