Nie ma ziomków, są bracia

Jędrzej Rams

|

Gość Legnicki 31/2014

publikacja 31.07.2014 00:00

Wymyślone kilka lat temu zejście gwiaździste poszczególnych grup zaczyna przynosić widzialne owoce. A ile jest tych widocznych tylko dla Boga?

Dzięki więźniom pątnicy z „piąteczki” choć przez kilka chwil mogli z bliska poprzebywać z relikwiami św. Jana Pawła II Dzięki więźniom pątnicy z „piąteczki” choć przez kilka chwil mogli z bliska poprzebywać z relikwiami św. Jana Pawła II
Jędrzej Rams /Foto Gość

Od dwudziestu pięciu lat pielgrzymi z Kotliny Jeleniogórskiej idą do Matki Bożej Częstochowskiej od progów swoich domów. To oni jako pierwsi wymyślili, że można ruszać w pielgrzymkę nie z Wrocławia, a właśnie z Jeleniej Góry. Gdy powstała diecezja legnicka, a wraz z nią i jej piesza pielgrzymka, jeleniogórzanie nadal chodzili. I tak w tym roku świętują swoje 25-lecie. Ci, którym patronuje św. Franciszek, mogą być dumni, że to z nimi chodzi ks. Kazimierz Piwowarczyk, najstarszy kapłan Pieszej Pielgrzymki Legnickiej. Gdy przed sześcioma laty rodził się pomysł, aby wszystkie grupy wychodziły ze swoich miejsc zamieszkania, przykładem była grupa z numerem drugim.

Gest i promocja

Jednym z owoców tzw. marszu gwiaździstego do Legnicy jest chociażby danie szansy pielgrzymowania przez jeden czy dwa dni osobom, które chociażby nie mają urlopu. – Przyjmowaliśmy na nocleg księży z grupy nr 5, którzy przyszli tego dnia z Nowogrodźca.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.