Logika Dobrej Nowiny

Ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 16.04.2014 12:35

O niedostatkach kaznodziejstwa i zwodniczej liturgii w 2008 roku z biskupem Zbigniewem Kiernikowskim, delegatem na zgromadzenie synodu biskupów, rozmawiał ks. Tomasz Jaklewicz.

Logika Dobrej Nowiny Bp Zbigniew Kiernikowski: Jednym z warunków właściwego rozumienia jej przesłania jest czytanie słowa Bożego w zgromadzeniu Józef Wolny /GN

Ks. Tomasz Jaklewicz: „Między wiernymi i Biblią utrzymuje się pewien dystans; nie można powiedzieć, że korzystanie z Biblii jest zjawiskiem powszechnym” - czytamy w tekście roboczym na synod. Czy Ksiądz Biskup zgadza się z tą diagnozą?

Bp Zbigniew Kiernikowski: Ogólnie zgadzam się. W szczegółach zaś trzeba dokonać wielu rozróżnień.

Jaka jest przyczyna tej sytuacji?

W dużej mierze jest tak dlatego, że nasze przepowiadanie jest bardziej moralizatorskie niż kerygmatyczne. Brakuje wprowadzenia w Biblię w sensie inicjacji do czytania tej księgi i brakuje wspólnoty, która by czytała Biblię z wiarą i nastawieniem na jej pogłębienie. Wiele osób czyta indywidualnie Pismo Święte, i dobrze, że tak jest, ale Biblia jest księgą ludu Bożego. Jednym z warunków właściwego rozumienia jej przesłania jest czytanie słowa Bożego w zgromadzeniu. Słowo Boże czytane we wspólnocie tworzy Kościół (Ecclesia creatura Verbi). Ale tego owocnego wspólnotowego czytania u nas jest mało czy wprost nie ma. Do tego dochodzi też to, że w kościele źle się czyta, także od strony „technicznej”, nie przykłada się do tego wagi. Trzeba odczytać jakiś fragment, to się go odczytuje, ale bez zaangażowania, często bez przygotowania, a tymczasem słowo Boże powinno być nie tyle odczytane, co proklamowane. Chodzi o świadomość, że słowo głoszone w czasie liturgii jest akcją Boga w stosunku do człowieka. Tej świadomości często brakuje.

Czy nie jest to głównie wina nas, duchownych?

Przede wszystkim to znaczy w pierwszym rzędzie. Za duszpasterstwo w parafii jest odpowiedzialny proboszcz ze swoim zespołem duchownych i świeckich. Jeśli on na to nie zwraca metodycznie uwagi, to kto to zrobi? Brakuje dobrze wygłoszonych homilii, które tłumaczyłyby słowo Boże. Natomiast są raczej kazania moralizatorskie. Bywa, że głoszący nie odnosi do siebie tego słowa. Można wyczuć, kiedy głoszący nie próbuje wejść głębiej w sens czytań. Jeśli tak jest, to jak mają cokolwiek zrozumieć jego słuchacze. Tu nie tyle mamy do czynienia z kryzysem, co pewnym zasadniczym brakiem. (...)

Wywiad ukazał się w numerze 40. "Gościa Niedzielnego" w 2008 roku. Całą tę rozmowę z bp. Zbigniewem Kiernikowskim wydrukujemy w najbliższym numerze "Gościa Legnickiego".