Zobaczyć Jezusa na brzegu

Jędrzej Rams

publikacja 08.12.2013 00:04

Musi być jakiś konkretny powód, dla którego prawie 200 osób spędziło kilka godzin w bazylice, w której temperatura powietrza wynosiła zaledwie 5 stopni Celsjusza.

Zobaczyć Jezusa na brzegu Homilia ks. Roberta Bielawskiego Jędrzej Rams /GN

Drugie tegoroczne Małe Spotkanie Młodych odbyło się w Jeleniej Górze, a dokładnie w bazylice mniejszej pw. św. św. Erazma i Pankracego. Zgromadziło ponad 150 osób, głównie ze Stolicy Karkonoszy i jej okolic.

Punktem centralnym była oczywiście Eucharystia. Przewodniczył jej ks. Janusz Wilk, duszpasterz młodzieży diecezji legnickiej. Obok niego przy ołtarzu stanęli księża z Jeleniej Góry, Legnickiego Pola, Karpacza, Bolesławca i Lubomierza.

Poszczególne modlitwy mszalne zostały zaczerpnięte ze Mszy świętej o nową ewangelizację. Stąd sama Ewangelia różniła się od tej, która była przypisana na dany dzień. Wybrany fragment Pisma Świętego opowiadał o spotkaniu Jezusa po zmartwychwstaniu z łowiącymi ryby apostołami. Jak mówił ks. Robert Bielawski, wybór tego fragmentu nie był przypadkowy:

Wiele emocji wywołała adoracja Najświętszego Sakramentu. Ks. Przemysław Superson, wzorem spotkania w Legnicy, zaprosił młodych do podejścia przed ołtarz, do otoczenia ołtarza z wystawionym Najświętszym Sakramentem. Adorację pomyślano jako modlitwę uwielbieniową, której towarzyszył śpiew scholi.

- Przyjechałem, ponieważ bardzo podoba mi się klimat, jaki tworzą takie spotkania. Jest piękna modlitwa i obecność Ducha Świętego. Czuć ją wśród nas - mówił przy wyjściu z kościoła Piotr Carachow z par. św. św. Cyryla i Metodego w Bolesławcu.

Sobotnie spotkanie zakończyło świadectwo życia i nawrócenia Andrzeja Sowy ps. Kogut. Byłego narkomana, który mieszka w Bielsku-Białej, a przez kilka lat ćpania mieszkał w Legnicy.

Kogut przez kilkanaście lat był narkomanem i alkoholikiem. Wszystko zaczęło się od problemów z samooceną, nieśmiałością i brakiem akceptacji w środowisku. Na pewnym etapie zaimponowali mu "koledzy z dzielnicy". Za ich namową zaczął hodować i palić marihuanę. Z czasem sięgnął po mocniejsze narkotyki. Bardzo szybko uzależnił się od heroiny. To było tak silne uzależnienie, że gdy kilka razy nie wstrzyknął rano odpowiedniej dawki to lądował w szpitalu, gdzie ratowano go z zapaści. W tym czasie wyleciał ze szkoły, rodzice postawili mu ultimatum - albo dom, albo narkotyki. Wybrał to drugie, dlatego musiał szukać sobie nowego lokum. Przeprowadził się do kumpla do Legnicy. Po jakimś czasie stracił i to mieszkanie. Nocował po klatkach schodowych, w wagonach na bocznicy, w piwnicach. Trafił do środowiska, które nie patrzyło na drugiego człowieka jak na człowieka, lecz jak na przedmiot. Kradli, pili, ćpali.

Poznał dziewczynę, która zobaczyła w nim człowieka. Po kilku tygodniach zaprosiła go na wyjazd pod Poznań. Kogut myślał, że jedzie na imprezę. Pomylił się - to były rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym. Bardzo sceptycznie podszedł do "czarnych" i "nawiedzonych", jak określał księży i modlącą się młodzież. Ich bezpośredniość, życzliwość i otwartość zaczęły go ujmować. Zaczął myśleć o Bogu. Siedząc skulony w ławce, w duchu wołał do Boga. Coś w nim pękło - wyspowiadał się tam po raz pierwszy od kilkunastu lat. Mało tego. Był na głodzie narkotykowym, dlatego zaczął kombinować. jak uciec z ośrodka. Okłamał księdza - poprosił o pieniądze na bilet. Tak naprawdę chciał je wykorzystać na heroinę. Ksiądz się zgodził, ale dał warunek - nad każdym wyjeżdżającym grupa musi się pomodlić. Kogut się zgodził - klęknął w jadalni, a zebrani wyciągnęli nad nim ręce... Przez chwilę odczuwał jakieś drgawki i... nic. Wstał. Poczuł głód, ale taki zwyczajny, gdy człowiek dawno nic nie jadł. To było uczucie, którego on, będąc narkomanem, już dawno nie odczuwał. Była późna noc, więc wszyscy poszli spać. Gdy Kogut rano wstał, zauważył, że nie odczuwa ani jednego objawu głodu narkotykowego! To był szok tak dla niego, jak i dla wspólnoty.

Od tamtego czasu rozpoczęło się jego długie nawrócenie. Dzisiaj podróżuje po Polsce i opowiada o swoim doświadczeniu wiary.